Kilka ciepłych słonecznych
dni, choć już zaczyna się jesień. Drzewka na pobliskim placyku nagle zmieniły
kolor na ciemny bordo. Brazylijski ambrowiec na podwórku przedszkola jest cały
intensywnie różowy (wśród jesiennych
liści to rzadki kolor). Z ozdobnej japońskiej wiśni opadają pojedyńcze liście o
bardzo ciekawych deseniach. Reszta – w zasadzie
bez zmian, i trawniki nadal świeżo zielone. I niebo niebieskie bez chmurki (i
bez chemitrails – nie widziałam ich dużo tego roku).
Odpoczęłam. Gérard wyjechał z
psem na kilka dni do Normandii. Zostałam sama w domu pod pozorem zaziębienia.
(Albo przemokłam gdzieś wcześniej, albo to te nowe tabletki od kardiologa?
Skuteczne, ale w objawach ubocznych obklejają mi oskrzela jakimś przeźroczystym
żelem, co muszę wykaszliwać. Cóż, starość
nie radość. )
Wysprzątałam trochę i
natychmiast znikł ten zapach psa, co czasem do mnie dolatywał bardzo dobitnie.
Pewnie jak nasika w łazience, to chociaż tam zaraz sprzątnę, to mu zostaje na
łapach... A podobno tej niedogodności
mam na parę miesięcy. No cóż,
przeczeka się. Wyraźnie widzę, że z Gérardem i z jego psem czuję się lepiej,
mam wyższy poziom szczęścia.
"Odrobina mężczyzny na codzień"? jak pisze livebear? I właśnie
ten, co go chcę a nie byle kto. (Kocham go czy co?)
Teraz, gdy jesteśmy od siebie
dalej, co dzień dostaję telefon z serdecznościami. (Miło, podbudowuje.)
Myślę, że razem jesteśmy
nieco za stłoczeni, brak prywatnej przestrzeni. Na szczęście mamy odmienne
sposoby bycia, nisze czasowe (on zasypia z kurami ja noce na komputerze) – tak,
że się chyba uda razem dotrwać do wiosny w ciepłej ciasnej klatce i się nie
zagryźć. Na razie oboje staramy się sobie nie przeszkadzać czy iść na rękę.
Właściwie jest mi wspaniale. Ten
"podwyższony poziom szczęścia", aż nie jestem do niego
przyzwyczajona. Przypomina mi się powiedzenie mojej mamy: "Zapomniałam,
czym się miałam dzisiaj martwić..."
Bawię się na kompie. Znalazłam forum aspergera i czuję się tam dobrze.
(To taka lekka odmiana autyzmu z nienaruszoną inteligencją.) Okazuje się, że i
ja mam pewne objawy: tę nadwrażliwość na hałas i pewną aspołeczność. (No
popatrz: tyle lat przeżyłam i dopiero teraz się dowiaduję, że teraz to w
psychiatrii prawie jednostka chorobowa! Lub może: mam lekką hipochondrię i
sobie to wmawiam?) W każdym razie piszą
tam normalni inteligentni ludzie, a dzięki niskiemu poziomowi emocji
wypowiadają się tak niesłychanie logicznie, że człowiek ma wrażenie rozmowy z
robotem. Skarżą się na trudności z odczytywaniem emocji rozmówcy, co im
utrudnia stosunki społeczne. (Ale brak rączki czy nóżki byłby chyba gorszym
nieszczęściem?) Praktycznie, nie
wiedząc co może rozmówcę urazić, są aż przesadnie uprzejmi i grzeczni. Stąd ich
forum jest miłe i sympatyczne.
Właściwie jest mi teraz tak
dobrze, że chyba powinnam odprawić jakąś ceremonię dziękczynną (prywatny
Thanksgiving Day)?. Podziękować niebu za wszystko co mi zsyła i poprosić, żeby
nadal tak było. Tak wygląda moja "modlitwa".
25/10/2012
Live i fallen! W Poznaniu w nowej części Ogrodu
Botanicznego jest cała alejka ambrowców! Równolegle do Dąbrowskiego w kierunku
Polskiej.
(Ale kiedy botanik na zimę
zamykają? Koniec września czy października? Pamiętam, że właśnie w tym czasie spadały
kasztany jadalne.) 26/10/12
Zajrzyj prosze na:
OdpowiedzUsuńhttps://plus.google.com/photos/111791387064742346624/albums/5803354350965149937?banner=pwa
Ja tez wlasnie myslalem o Ogrodzie Botanicznym w Poznaniu.
Odkrylem dzis Twojego bloga i zaczynam czytac ze smakiem.
Anto.
Botanik zamykany chyba z końcem października właśnie.
OdpowiedzUsuńA o swej nowej dawce szczęścia piszesz tak ciepło, że aż mnie się jakoś tak lekko na duszy zrobiło :), odprawiaj te modły dziękczynne i jak najbardziej pros o jeszcze, to takie ciepłe i fajne jest :)