Właściwie idealny. Słoneczny, ale nie za upalny.
W ostatnich dniach lekkie deszcze miło odświeżyły powietrze.
Gérard wyjechał nad Atlantyk za pracą. Ja siedzę
w domu, przyklejona do kompa i kuruję nadwerężone kolano. Pepetka ze mną
została i się potwornie nudzi. W La Rochelle w budowanym domu dadzą jedzenie i
spanie znajomemu fachowcowi od ciężkich prac murarsko-ziemnych, ale zwalać im na głowę całe swoje ZOO to
chyba nie wypada.
Koniec sierpnia, powroty z wakacji. Dziś wrócił
nasz boulanger i znowu mam pyszną bagietkę. Bo te z arabskich butików w okolicy
są jak wata. Przed Franprixem znów kwitnie pomarańczowy Hieracius. Prześliczna
roślinka. Przez ostatni weekend w Normandii się nią zachwycałam. Zostawiłam
sobie na stole jeden egzemplarz i przesadziłam do grunku dopiero przed
wyjazdem. Nazwałam go "słoneczko babuni", bo ma pojedyńcze delikatne
białe włoski jak cera starej kobiety. Długości prawie centymetra! Na co to
jastrzębcowi? Inne rośliny tego nie
miewają. A słoneczko – bo kwiatek wygląda jak słońce rysowane przez dziecko. I
bardzo gustowna seledynowa zieleń – kolory jak z Wyspiańskiego albo raczej z
Kiriana.
Pod kwiatostanem żerowała na nim jedna gruba czarna
mszyca. Zostwiłam. Roślina silna,
wytrzyma nawet całe stado. Na trawniku,
gdzie wyprowadzamy pieski, rosną co najmniej dwa inne gatunki (oceniam po
wielkości kwiatków). A może nawet więcej? Niektóre mają inny odcień
żółci. Google podają, że nawet w Polsce występuje ponad 100 gatunków (we
Francji pewnie więcej) i że rozróżnić je cholernie trudno. I czy te większe z listkami na łodyżce to
też Hieracius czy to już coś inne?
Wrócili sąsiedzi. Pies szalał z radości.
Ja na kompie to się nie liczy, a pies cierpi z samotności i albo śpi albo się
nudzi. A teraz znowu ma wspólne biegi i zabawy, przewracanie się, wyrywanie
kijka. W dodatku doszedł Spikes towarzyskiego Murzynka. Duży, wysmukły,
tygrysio pręgowany, bardzo ładna krzyżówka. Tylko kastrowany (jak tu większość)
i wyraźnie nieśmiały.
U
sąsiadów smutno: stracili dwa psy i jedno dziecko. Najpierw Sam, stary olbrzymi
bokser zaadoptowany w ostatniej chwili ze schroniska. Bo nikt go nie chciał i
psa zamierzano uśpić. Sam miał niedowład tylnych łapek, nie mógł chodzić i to
Rysio znosił go przez dwa lata z 10-piętra, żeby się piesek wysikał. Sam ważył
ze 40 kg, choć wychudzony na szkielet, i tylko Rysio mógł go udźwignąć lub
pomóc chodzić za szalik pod brzuchem. Sam dzięki temu przeżył jeszcze prawie
dwa lata, kochany, odkarmiany biologicznym jedzeniem, wożony do weterynarzy, w
towarzystwie ich suczek.
Ale
podobno tuż przed wyjazdem do Polski dostał konwulsji i umarł. Ja byłam wtedy w
Normandii i już się z nimi nie zobaczyłam.
A w Polsce Miki, "jedwabiste futerko", TIR przejechał. Zginęła
na miejscu, Rysio rozpaczał. Ten
piesek mu został po jego matce. Bardzo lubiłam tego pieska. Żywy, inteligentny,
charakter bardzo niezależny – ale podobno lubił przechadzać się środkiem drogi.
A ledwo wrócili, nowa smutna wiadomość: 20-letni
siostrzeniec popełnił samobójstwo. Dlaczego?
Co się stało?
Pytam Lebana: - Czy ty go rozumiesz?
- Nie.
Miał chłopczyk swoje powody, a w tym wieku
emocje są silne i biorą górę nad rozumem. Podobno wszystko zorganizował,
pożegnał się z rodziną.
Przed ich powrotem wpadł do mnie ich młodszy
synek Karen po klucze. Bo Marta zostawiła swoje miejsce na strzeżonym parkingu
dla Gérarda, który miał wtedy (i ma nadal) dwa samochody i przyczepę wyładowaną
żelastwem miłym sercu mężczyzny. Tę trzyma przezornie w zamykanym garażu.
Nie poznałam chłopaka. Pamiętałam inteligentnego
chłopczyka a w drzwiach stanął młodzieniec piękny jak młody bóg, złociście
opalony i napakowany (jego brat Leban sprawia wrażenie otyłego), w jasnych
lokach o promiennym uśmiechu a przy nim jego dziewczyna. Uśmiechnięci oboje, aż
tryskali szczęściem.
Tym dzieciom nie zabroniono wcześnie rozpocząć
życia seksualnego, w okresie pierwszej miłości, para licealistów, spędzać u
siebie w gościach noce i wspólne week-endy. Dzięki temu nie mają złamanego
serca a są dużo szczęśliwsze i energiczniejsze. Mają plany na wspólną
przyszłość i sieją na otoczenie szczęściem.
W Polsce było inaczej. Czy to katolickie
wychowanie czy to warunki ekonomiczne.
A dzisiaj mgła i zimno! Choć to nadal koniec
sierpnia. Te skoki temperatury stają się naprawdę przesadne.
25-29/_/2013