sobota, 19 stycznia 2013

Ci, ktorzy wyjechali


Troche lepiej. (Klimatyzacja na 23°.) Cisza, spokoj, nikogo, snieg za oknem.  Kocio cuchnie! Juz 3 trzy razy wywalilam w winnice jego kuwetke. A teraz, jak Magda mnie zabrala na zakupy, kupilam specjalna pochlaniajaca zapachy literie. Lubi te swoje krokietki, je chetnie (a jeszcze wybredny! a ma ich trzy rodzaje) ale cuchnie po nich potwornie, jakas az padlina.
Kotu wolno a mi nie? Mam palic w zimnie na sniegu? Juz jestem zaziebiona, jak dalej to chyba zapalenia pluc dostane.  (Biedny ten Denis, on tez wolalby palic komfortowo w srodku.) Owszem, popielniczka na balkonie, ale ale ja zakutana w koc z dupa na fotelu w srodku. Ze mam zamykac za soba, bo zawieje? To sie wywietrzy albo okapem nad kuchnia wyciagnie, nie przesadzajmy.
Najgorsze, ze u siebie piszac palilam na kompie, a tu w takich warunkach juz 10 dni nic nie znioslam. Dopiero dzisiaj obudzilam sie w cieple i odpowiedzialam na jeden post na forum grzecznych dzieci Aspi (wklejam ponizej). Gérard dzwonil co dzien (teraz ja dzwonie) a pies to chyba juz zapomnial o mnie. Podobno sam w domu znowu brudzi w lazience - ale latwo wysprzatac, wazne ze jest, ze sa oboje, zywi, w dobrym zdrowiu, towarzyscy i ciepli jak sie przytulic.
Dany operacja (na otwartym sercu!) przeszla pomyslnie, wraca do zdrowia i energii. Tylko przyplatala sie jakas przedtem nieistniejaca arytmia, ale to podobno przejsciowe.

Z forum aspi.net:
GreenShadow: A jak wytlumaczysz to ze osobom które stad powyjezdzaly szybko wylaczyl sie tryb narzekania, a wlaczyl tryb pozytywnego myslenia?
Krzys: Bo osoby, które powyjezdzaly, zamiast marudzic - dzialaja, czego dowiodly swoim wyjazdem. :P
Nina2: LOL! Pytanie w dziesiatke. Jestem z tych, ktorzy wyjechali. "Podroze ksztalca" tj rozszerzaja nam poglady, zmieniaja sposob myslenia, podwazaja narzucone w Polsce zaprogramowania.
Wszyscy ci, ktorzy wyjechali na dluzej, mowia potem, ze w Polsce (gdy wracaja po kilku latach lub na wakacje) im "ciasno", zasciankowe myslenie, grajdolek. Niestety, cos w tym jest.
Dalej: "przyslowia sa madroscia narodow". W Polsce bylo "Wyzej d*** nie podskoczysz" i wierszyk ilustrujacy
"A czy znasz ty, bracie mlody
naszych bledow korowody
ludzi w butle nabijanie
i ogolne narzekanie?" (przerobka z Or-Ota)
I wszystkiemu winni byli jacys "oni". Slady braku wolnosci decydowania o sobie - na poziomie panstwa (zabory, narzucony sila ustroj) i na poziomie osobistym / rodzinnym (pochodzenie chlopsko-robotnicze).
Ucieczke z Polski w latach PRL-a nazywano "wybraniem wolnosci". "Na Zachodzie" - ludzie wolni (jako panstwo i jako obywatel) mysla inaczej. "Mam prawo! (do tego czy owego)" francuskie czy "All is possible" amerykanskie. A z tego wynika "Nie narzekaj!" (w znaczeniu proznego gadania) ale: "Do it!" = zrob, jak chcesz. To samo mowi "demerde-toi" (poradz sobie, doslownie: wyjdz z tego g***) francuskie. Kto narzeka ten niedorajda. (Po co narzekac?  Zeby ktos, za darmo, zrobil cos na moje miejsce? Raczej sie nie doczekam.) I ten zakaz narzekania jest taki silny, ze Amerykanin nawet chory na raka, na pytanie "How do you do" odpowie ci "Splendid!" , bo obowiazuje go "Keep smiling" i optymizm.
A jeszcze dodajcie do tego kult dobrze wykonanej pracy. W Polsce to juz zaniklo albo nawet nigdy nie istnial. Bo inaczej sie pracuje na wlasnym a inaczej na cudzym, na odwalane.
Pamietam, ze to tez mnie tak odkrywczo uderzylo (z Polski tego nie znalam).
André, starszy juz Francuz, aktualnie Swiadek Jehowy, po 10-ciu minutach obowiazkowego czytania Biblii, opowiadal o kims, co orzac pole traktorem i widzac, ze jakas bruzda poszla krzywo, zawrocil, poprawil, przeoral ten kawalek na nowo - i takie postepowanie bylo NORMALNE. Jak sknociles - to napraw.  
We Francji do dzisiaj istnieja "Compagnons de la Tour de France" - i szkola chlopcow w pracach z kamieniem, drewnem, szklem, metalem. (To na ich wzor, jako nedzna podroba, powstala masoneria w 1717.) To oni zabudowali Europe wspanialymi katedrami na szlakach pielgrzymek do St Jacques de Compostelle w najbardziej wysunietym na Zachod skrawku Europy. ("Tam, gdzie wyladowali Atlanci..." i skad u Tolkiena odplywaly elfy.) Pielgrzymki, nawet pieszo z Polski, chodza do dzisiaj. I chodzily nawet przed powstaniem chrzescijanstwa, i ten sw Jakub (podobno) nawet nie istnial... Za to sa sredniowieczne katedry i sa legendy. A tajna wiedze budowniczych posiadali (podobno) od budowniczych piramid.
Otoz (mialam kolege co u nich sie wyksztalcil) u tych Compagnons istnieje kult pracy wykonywanej w spokoju, bez pospiechu, w skupieniu jak w modlitwie a dzielo ma byc doskonale. Raz w Paryzu podziwialam ich wystawe prac czeladniczych (bo stosunki jak w sredniowiecznym cechu) - tam byly cale modele kosciolow wielkosci pokoju, rzezbione balustradki, krete polerowane schody, wprost koronki z drewna.  W sredniowiecznych katedrach sa takie  kamienne koronki i cuda geometrii.

Ten kult pracy istnieje u protestantow, zanikl u katolikow. I u protestantow powodzenie ekonomiczne ziemskie jest znakiem przychylnosci boskiej juz na ziemi. To ta roznica w interpretacji tej samej Biblii dala najbogatsze Stany Zjednoczone i biedna Ameryke Lacinska.

A takze: samodzielne myslenie. Stany Zjednoczone zalozyli wszyscy sekciarze i "heretycy" ktorym w katolickiej Europie samodzielnie myslec i samodzielnie interpretowac Biblii nie bylo wolno.

ZA maja dosc samodzielne myslenie. Ale i sami wszystkiego od nowa nie wymysla, i sa stlamszeni ta ogolna inercja srodowiska.

niedziela, 13 stycznia 2013

Zimno!


Zimno! Wilgotno, od trzech dni nie widac slonca. Niebo szare, zimna mgla sie skrapla. Fuj, jak zimno, wilgotno i paskudnie! To absolutnie nie warunki dla mnie.
Zaziebilam sie! Od trzech dni jade na aspirynie. Podloga z jasnych kafelkow, tylko gdzieniegdzie dywanik. Zimne, ze dwie pary skarpetek nie wystarczaja. Dopiero po paru dniach znalazlam jakies pantofle plazowe. Z jaskrawo-zoltej gumy, ohydne, ale przynajmniej izoluja.
A u mnie bylo ogrzewanie z podlogi, chodzilam boso, siedzialam na kompie w podkoszulku. Tu siedze w dwuch swetrach i czuje sie zziebnieta. Jest klimatyzacja, nastawialna z dokladnoscia do stopnia, ale u mnie bylo dobre 25°!
(Marudze, wiem, ale w zimnie mam paskudny humor.)
A najgorsze, ze palic wolno tylko na balkonie! To samo mialam u Wladka: nie dosc ze zima latwo sie zaziebiam, to jeszcze gdy podniecona rozmowa czy tematem na necie siegam po papierosa - to musze rozmowe przerwac i wyjsc na balkon albo zamknac sie w lazience. Jak w takich warunkach mozna komunikowac? Rzucic palenie (co mi sugeruja niepalacy)? Chyba zwariowali! Wiem od mlodosci, ze papieros jest pierwsza i ostatnia przyjemnoscia (ten slynny ostatni papieros skazanca). I ja, w mlodosci, gdy swiat mi sie walil z powodu jakiegos zawodu milosnego, wiedzialam, ze gdyby mi zabraklo papierosow, to duzo bardziej bym cierpiala. (Wniosek: przezyje, z paczka sportow w kieszeni jeszcze nie jest tak zle.) Czyli mam wiedziac o tym na przyszlosc i nie dac sie zlapac w zadne blizsze zamieszkiwania razem z niepalacymi.
Latem tu moze byc ladnie: z olbrzymiego tarasu widok na doline otoczona wzgorzami, gdzieniegdzie skupisko domkow. Piec wsi - mowi Dana. Ale do najblizszego sklepiku jest 6 kilometrow. Tylko dla samochodziarzy, a ja bez.
Mam tu pilnowac kota. Czarny, ciezki, chyba kastrowany bo jakis malo ruchliwy i malo towarzyski. Caly dzien spi w szafie. (Mowilam, ze kastracja odbija sie na ich urodzie i ich inteligencji. Kotka Gerarda tez byla depresyjna idiotka. Dlatego, gdy Gerard pytal, co z nowym psem, powiedzialam: Nie!)
Dana w szpitalu. Operacje przezyla, teraz wraca do formy. Juz pyskuje w telefonie, czyli wszystko w porzadku.
Mam telefony jej przyjaciol: Jean-Luc wracajac z pracy przejezdza kolo mnie i moze mi przywiezc bagietke czy zrobic wieksze zakupy.
Ksiazki srednie. Dana spakowala swoje, zostaly Denisa a w nich - niewiele do czytania. Jeden Tom Sharpe, dwa tomy Daniela Pennaca (saga o Belleville). Absolutnie nic z zakresu philosophia perennis.
A Dany komputer nie ma nawet gier! Nawet sapera! (Jak ci ludzie zyja?) Ale w potrzebie znalazlam pasjans.org a tam kilka dobrych logicznych i nawet Zume on-line. W niektorych mozna sie wpisac i porownac wyniki. W qubes wygrywaja jakies polskie nicki, ale w Zumie gracze sie wpisuja nawet chinskim czy arabskim alfabetem.

czwartek, 3 stycznia 2013

Przyjemności


Przyjemności są także. Dochodzą zamówione przez internet książki Vincenota.  Ale dwóch najważniejszych nie dostanę!  Zamawiałam także Williama Jamesa i Braudela, tę "Grammaire de civilisations".  Z Jamesem to jedyny sprzedawca (aż z Argentyny) anulował sprzedaż, a Braudela, ktoś kto go ogłaszał, ma zapas wyczerpany. I dwa razy PriceMinister mnie nie zawiadomił o tym mailem, tylko zaznaczył u siebie, co tam się z moim zamówieniem dzieje. Weszłam,  żeby potwierdzić otrzymane, i przy okazji zerknęłam.
Braudela jest dużo, to znajdę. Ale teraz mam pojechać na 10 dni do Dany i pilnować jej domku, gdy ona będzie w szpitalu. Jest jakiś kot do karmienia i do towarzystwa, miło.  Będzie wypasiony komputer, jej ogród, taras z widokiem. I prawdopodobnie będzie dużo zimniej niż u mnie, skoro dom wolnostojący i ogrzewany za własne. A w domu nie wolno palić, tylko na tarasie... Zaziębię się! 
Nie bardzo mi się chce zostawiać Gérarda, ale niech trochę ode mnie odpocznie.  Psa chce zabierać ze sobą, a jeśli zostawi w domu na dłużej i pies nabrudzi w łazience, to też nie ma nieszczęścia.
Będą nowe książki. Swoje zabiera, ale książki Denisa zostaną. Pamiętam, że czytałam coś u nich (ze 12 lat temu) coś bardzo inteligentnego, jakiegoś angielskiego autora.
Nareszcie przyszły papierki z administracji w sprawie tego parkingu. Poleciałam zaraz, podpisałam kontrakt i złożyłam kaucję. Gérard się ucieszy. Tylko pies, zostawiony pod drzewkiem na 5 minut przed budynkiem, z nudów prawie przegryzł uchwyt nowej smyczy. (Z góry było widać że zbyt delikatna! Smycz z łańcucha a rączka z materiału.) Ważne, że metalowe zapinki do przyczepienia gdziekolwiek zostały.
No i pogoda miła, wiosenna lub przedwiosenna. Obejrzę ogródek Dany, z pewnością jest coś ciekawego, czego jeszcze u siebie nie mam. Właśnie tak się rozszerza ogródki, z odnóżek dostanych od sąsiadki a nie kupnych.
I jest paru Polaków w okolicy, których poznam lub odnowię znajomość po latach. Wyjazdy, nawet takie krótkie i w pobliże, są zawsze ciekawe. 

środa, 2 stycznia 2013

Les petits emmerdements


Nowy Rok i zaraz drobne przykrości.  W noc sylwestrową (prawdopodobnie) zhackerowali (też, że to hackerzy, tylko prawdopodobne) www.gay.pl - największy gejowski portal w Polsce. Teraz, gdy wchodzę, mam message: This Account Has Been Suspended. I w adresie dodaje http://www.gay.pl/cgi-sys/suspendedpage.cgi .  Kojarzy mi się to z hackerami.
Bo Sylwestra spędziłam bardzo miło i wirtualnie na czacie tych z ZA. Zapraszali już na dwa dni z góry, na forum podają bramkę jak na ten ich czat wchodzić, nicki znam z forum i rozmawia się bardzo miło.
Noworoczną kolację odbyliśmy wcześniej, Gérard wcinał faszerowane ślimaki jeszcze z Wigilii (ale z zamrażalnika) i swoje krewetki, które dzielił z psem – okazuje się, że pies "owoce morza" też je i nawet lubi. Ja tego nie jadam, więc miałam paté de foie gras i dwie bouches de reine. ( I zawsze mam niestrawność po takim wyszukanym jedzeniu.)
Gérard jest ranny ptaszek i dla niego północ to środek nocy. Ja uważam, że noc jest na życie intelektualne i potrafię do świtu przesiedzieć na kompie lub czytać. Więc właśnie spędzam miłego wirtualnego Sylwestra ze śpiącym Gérardem za plecami. Mój kącik na komputer został tak zmyślnie przemeblowany, że i mu nie przeszkadza światło monitora i ja się dobrze czuję otoczona moimi bibliotekami.
 Gadamy sobie miło na czacie o wszystkim i o niczym,  i między innymi słyszę, że na forum powiększono dopuszczalną objętość avatarów (tzw małej fotki czy obrazka przy nicku) i mnie też proszą, by zwiększyć moją miniaturkę. Odparłam, że pomyślę, przy okazji tj na święty nigdy. Mam pilniejsze rzeczy niż bawić się obrazkiem, ważniejsza dla mnie jest treść niż forma a zwymiarowanie zdjęcia to chyba przekracza czy jest na granicy moich umiejętności z obrazkiem.
A tu – Althorion do mnie klika i na prv podaje linka do mojej fotki już odpowiednio zwymiarowanej, nic tylko przekleić . Co zrobiłam.
- No ślicznie! Bardzo ci dziękuję. Jak tego dokonałeś? Akurat jakie trzeba.
- Nie powiększyłem miniaturki (wyszłoby nieostro) ale znalazłem na necie.
- O? A, hm, gdzie to się przechadzają moje zdjęcia?
- Na www.gay.pl, na goldenline...
Hm... goldenline to oficjalne, ale na gay to nie zachodziłam z pół roku. A w ogóle zapisałam się tam tylko po to, żeby pogratulować _nastolatkowi talentu. (Dobrze, że na te "gołe cyce" u Igora nie wpadł.)
Czyli: moje zdjęcia są na necie i każdy może łatwo na nie wpaść?  Nie wiem czy mi się to podoba...
Rozmawiamy dalej. Chłopiec interesuje się szyframi, kodowaniem. (Dla mnie to czarna magia.)
- Masz wiedzę hackera!
- Wolałbym z drugiej strony, w ochronie. Niestety, pomimo mojej wiedzy, z moimi papierami wojsko mnie nie zechce.
- A co masz?
- Pisałem, zdiagnozowaną schizofrenię paranoidalną.
- Hm. Właściwie to sama schizofrenia małe piwo, najgorzej jeśli się połączy z paranoją, z myśleniem, że "cały świat przeciwko mnie". Wtedy, ze strachu, można być niebezpiecznym dla otoczenia.
- Nie, paranoi nie mam.
Dostałam linka do http://niebezpiecznik.pl/post/gay-pl-wyciek-danych-37-000-uzytkownikow/ A tam:
14/11/2012
W sieci TOR opublikowana została baza danych wykradziona z serwisu dla homoseksualistów gay.pl. Upubliczniona lista przeszło 37 500+ użytkowników zawiera dane takie jak: imię i nazwisko, adres e-mail, miasto, data urodzenia, adres IP z którego dokonano rejestracji oraz oczywiście hash hasła (md5 bez soli).

Zrzut bazy pojawił się dziś na Polish Hackers Zone w sieci TOR. Atak przypisano nvm. Najpóźniejsza data rejestracji w opublikowanym dumpie, to 21 lipca 2012.

Hashe zapewne zostaną błyskawicznie złamane, dlatego wszystkim użytkownikom serwisu gay.pl polecamy jak najszybszą zmianę haseł w innych serwisach, w których wykorzystywali te same dane do logowania. Zawartość skrzynkek pocztowych, do których dostęp mogą uzyskać potencjalni włamywacze po złamaniu hashy może bowiem okazać się kompromitująca i stanowić okazję do szantażu.

W niektórych przypadkach, to nawet nie ujawnienie hasła, a już sam fakt ujawnienia posiadania konta w serwisie gay.pl może stanowić poważny problemem. Warto jednak podkreślić, że w opublikowanej bazie jest stosunkowo niewiele nazw użytkowników w formacie przypominającym imię i nazwisko — ale niestety znajdują się w niej także adresy IP z których dokonano rejestracji (co może jednoznacznie wskazać na osobę).

Aktualizacja 21:00
Najprawdopodobniej to nie nvm wykradł bazę (pomimo, że to jemu przypisuje ten atak PHZ). Dump z serwisu gay.pl został opublikowany już 21 lipa 2012r (data ostatnich rejestracji w dumpie) na pewnym forum. Taką wiadomość dostaliśmy od anonimowego czytelnika, który na poparcie swoich słów załączył poniższy obrazek:

W komentarzach (bo to jakieś forum):
Już ktoś sprawdził czy na liście są emaile znanych osób?
Jakich zaś “znanych osób”?
np. znanego roberta, chociaz to akurat jest pewne! :D
to się nazywa masowy coming out ;)
Herr Żakowski będzie miał pełne ręce roboty :D
Pojęcie pentester w tym kontekście jest dość śliskie.
Aż na różowo zakreślona grafika ;)
Eeej, jak to tak bez żadnego podtekstu :>? Taki temat i żadnych żaluzji!?
Jest różowy kolor na screenie, nie czepiaj się ;)
bruno: ciekawa sprawa, temat o wycieku na ichnim forum został usunięty, wg administratorów serwisu nie ma problemu…
stare jak świat. ale pan nvm zdradził swoich
No to dupa…  :D :D :D
A gdzie dokładniej w sieci TOR? Na torowisku?
“Zrzut bazy pojawił się dziś na Polish Hackers Zone w sieci TOR”
Skoro PHZ jest nvm’a i jest napisane ze dump pochodzi od niego to czemu ma nie pochodzić od niego?
“W niektórych przypadkach, to nawet nie ujawnienie hasła, a już sam fakt ujawnienia posiadania konta w serwisie gay.pl może stanowić poważny problemem.”
Czy autor artykułu jest homofobem?
Niestety większośc komentarzy tutaj jest homofobicznych. Fobie się leczy.
Nie koniecznie? Wyobraź sobie, że Twoja żona dowiaduje się, że Twój email znalazł się na liście użytkowników gay.pl. Albo ktokolwiek, kto jest homofobem, może z tego zrobić użytek do swoich “oczyszczających” celów, a wtedy ów problem może wyglądać jak nóż wbity w plecy, albo po prostu wybite zęby i obita kufa.
Smutne.
Jaki idiota podaje swoje prawdziwe dane w internecie?
Fałszywe dane to podstawa bezpieczeństwa w sieci.
Uczcie się ludziska.
Prawdziwe dane mam tylko w banku internetowym i na allegro.
Popatrzcie na ten obrazek ze zrzutu bazy – nawet nie trzeba łamać hasha by wyciągnąć co niektóre perełki. Login: markwia, a potem nawet z zamazanego maila można się domyśleć imienia i nazwiska. Trochę szukajki i mamy trenera sztuk walki, stomatologa i psychologa z Łodzi. Co ciekawe psycholog zajmuje się “psychologicznymi aspektami funkcjonowania jednostki w kontekście orientacji seksualnej” :-)) Pewnie facet doktorat pisze, więc się tam zalogował z zawodowej ciekawości, a tu ….mamy Cię :-))))
troche przekombinowałeś z takim szukaniem. facebook pozwala na szukanie użytkowników na podstawie email więc wystarczy wkleić do wyszukiwarki i z pewnością będzie sporo trafień. krótko mówiąc: gratuluję wszystkim posiadania kont na portalach społecznościowych ;]
nvm to lincoln.dll czyli Michal K. z Drezdenka.
wątpie.
a w jakim programie otworzyc sobie tego *.sql z bazą? , bo w notatniku to nie bardzo sie chce otworzyć?
Hmmm zapytaj na forum gay.pl. Może admini Ci coś podszepną.
MSpaintem przez kalkulator.
No ładnie na jednym z kont znalazłem fotki 11-12 latków (blee) już zgłosiłem do kidprotect.pl
Serdecznie Ciebie pozdrawiam i gratuluję ;)
W końcu hacking przysłużył się społeczeństwu!
możesz podesłać linka, chciałbym wyśledzić kontakty tego chłopka co znalazłem...

A więc to tak? Nazajutrz chcę wejść na www.gay.pl, by sprawdzić czy było zawiadomienie, wezwanie uczestników do zmiany haseł itp – i nie mogę.  Mam message: This Account Has Been Suspended. I nic więcej.
Następnego dnia – message się zmienił: że mają trudności z serwerem. Ale dzisiaj portal (największy w Polsce dla gejów) nadal istnieje.  Wiec wszystkim gejow Polsce nie pozrywało wirtualnych znajomości.

A drugą przykrością to było to, że pies zjadł mojego kotka. Coś mu chrupało w zębach. Gérard wyciągnął. (Ja wolę mu z zębów nie wyciągać. G... a spacerze zje a potem pcha się z lizaniem do twarzy. )
- Co to? Kamyk?
- To łapka mojego kotka!  Stał pod choinką! On nie ma prawa ściągać z biurka!  Dwie duże muszle przegrzebka z wigilii (wylizane do czysta) i też ściągnął na nowo i podgryzał, jedną bombkę Gérarda (w środku była ze styropianu ) a teraz mój kotek z Bremy! 
- Możesz dokleić...
- Wszystkie łapki obgryzione (a chyba z twardej porcelany). I pyszczek porysowany zębami. Już wcale nie jest mignon.
I wyrzucam do śmieci.
Kupiłam go kiedyś w Bremie, gdzie prawie całą dobę czekałam na autobus do Paryża. Na dworze był śnieg, lodowate zimno i tylko dworzec był duży, ciekawy, ciepły i zaciszny. Bagaż wsadziłam w przechowalnię i nawet mi się nie nudziło. A kotek był śliczny.
Mieli też wszędzie figurki osiołka, na nim pies, na nim kot a na szczycie kogut. Pewnie z lokalnej bajki jak poznańskie koziołki. Ale wybrałam kotka. A teraz się skończył.
Został ten drugi, rudy, większy, z Meaux. Też mignon. I rybka Lola, co jest ex-burdelmamą. Ech, ale tamten kotek z Bremy...
Moja wina? W Wigilię było ciepło, wyszłam z psem wieczorem bez kurtki. Ale jednak bez kurtki było trochę za chłodno i zaciągnęłam psa do domu zaraz jak się wysiusiał.  No i w nocy musiałam sprzątać w łazience jego crottes.
Też jak jechali do Normandii załadowałam całą skrzynkę reklamówek na gazetowym papierze, pogryzionych kijów i kawałków skrzynki na podpałkę. I pies nie miał co gryźć w nocy.
- Czy możesz ściągnąć z pawlacza te dwie drewniane skrzynki? Co w nich jest?
- Tam są twoje buty.
- A ta w łazience?
Na szczęście wolniejsza. Parę niepotrzebnych ubranek do zaniesienia do Horizonu i stawiam skrzynkę przy jego miejscu, na jego zabawki.
- Wolę jak gryzie skrzynkę niż coś potrzebniejszego. 
I dziś rano już miała bok odłupany i drzazgi na całym dywanie.