poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Z lektur:

Tego lata mam dostęp do internetu 3/7 w tygodniu. Surfuję. Z lektur:

 W ciągu 400 lat w Islandii po zaćmieniu Słońca następował wybuch wulkanu. Spostrzeżenie udokumentowane linkami w  http://pogadanki.salon24.pl/526119,powodzie-glacjalne-a-mechanizm-funkcjonowania-wszechswiata .

" Ta 100% zbieżność nie może być przypadkiem. Takie rzeczy się po prostu nie zdarzają. To jest niemożliwe aby na przestrzeni 400 lat zawsze po tym jak wystąpiło zaćmienie słońca na Islandii następowała krotko po tym katastrofalna powódź glacjalna i zaraz potem wybuch wulkanu."

" Zaćmienie słońca oznacza że Ziemia, Księżyc i Słońce znajdują się w jednej linii. Każde z tych ciał niebieskich moduluje przestrzeń zmieniając częstotliwość jej oscylacji...". 

Owszem,  uwaga ciekawa, ale nie można znaleźć wyjaśnienia używając aktualnej teorii grawitacji? Czy teorie autora są zgodne z brzytwą Ockhama?

Czy chodzi tu o to, że wszelkie informacje o rezonansie są w nauce wytłumiane? Lub sprawy, których natychmiast nie potrafią wytłumaczyć?  Co to było z Kuriatą? (Pisałam o tym na salonie24   http://nina2.salon24.pl/499745,tomasz-kuriata .)

Także, gdy w rozmowie wspomniałam Gérardowi, że Georges Lakhovsky, francuski inżynier dróg i mostów, ogłosił zależność jakości wina (dobre roczniki) od natężenia plam na Słońcu:

- Niemożliwe! Przecież za takie odkrycie powinien Nobla dostać, a tu nikt o nim nie słyszał.

Ale Lakhovsky także pracował nad rezonansem magnetycznym z Teslą, i miał spektakularne uzdrowienia z raka przed wojną, a potem wyemigrował, miał wypadek (czy przejechano go?), aparatura znikła i już nikt o nim nie słyszał. Zakazana nauka? Wiedza paralelna?

Po Lakhovskym zostały te miedziane bransoletki z rozcięciem, co mają być skuteczne na reumatyzm.  Chodziło o rezonansowe wzmacnianie działania kosmicznych fal magnetycznych. Na forum gdzie to omawiano (zasurfowałam tam przed paroma miesiącami) radzono roślinę otoczyć takim rozłączonym pierścieniem. Lakhovsky sam tak zaczynał czy tak wpadł na pomysł swojego wynalazku: pelargonie tak otoczone zwalczyły raka czy wirusa a grupa kontrolna padła. Że to było wiosną, zapamiętałam, i ten rozjechany a potem w połowie wyrwany mak, co sam się zasiał przy wejściu, otoczyłam takim kawałkiem drutu, podnosząc przejechane łodyżki. Rozrósł się wprost potwornie i kwitnie do teraz. Bardzo dekoracyjny, myślę dosadzić mu do kompletu duże margerytki.

Może pierścien Lakhovsky'ego a może jedna jaskółka nie czyni wiosny? Nie wiem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz