- ... ?
Otwieram oczy. Stoimy w jakimś korku. No trudno, jeszcze i tego brakowało. Obok nas rząd
stojących samochodów. Przed Gérardem pas wolny, lecz z przeciwka na światłach
nadjeżdża samochód prosto na niego.
- Wycofaj się. Daj mu drogę.
- Jesteśmy na parkingu.
Przyjechaliśmy.
Rozglądam się. Rzeczywiście, w
strugach deszczu widać czerwony napis Auchan. Facet przed nami gasi światła i
wysiada, zabierając niebieską torbę.
- Wysiadasz?
Za oknami szaro i leje.
- Jeśli to niekonieczne, to
wolałabym nie.
I Gérard wysiada sam kupić
swoje piwo.
Bo noc przesiedziałam na
kompie, aż do 4:30 gdy Gérard zaczął się zbierać. Wyjście z psem, szybkie
spakowanie i chyba o 5-tej wyruszamy. On wyspany prowadzi, ja, że całą noc nie
spałam, opuściłam siedzenie i całą drogę przespałam.
Fajnie z Gérardem, że się nie
wtrąca do moich rytmów czasowych. Przy mamie to wprost nerwicy dostawałam, gdy
o drugiej w nocy zachodziła do mojego pokoju:
- Gaś światło! I nie czytaj
po nocy.
Gdy właśnie noc jest na życie
intelektualne, gdy nikt nie przeszkadza hałasami. Rannym świtem tylko fizycznie
pracujący się zrywają. Wiem z literatury, że życie towarzyskie (wyższych sfer,
które mogły sobie na to pozwolić) też toczyło się w nocy: teatr, opera, kolacja
w lokalu...
Leje. Samochód podjechał do przesieki i się ślizga.
- Trudno. Idziemy. Potem
go podciągnę.
W lesie nawet nie pada. Po
dojściu do domku od razu przebieram się i włażę do łóżka. Przespałam coś do
15-tej, wylazłam, zrobiłam to i owo, zebrałam barquette truskawek. potem znów
zaczęło padać.
Właściwie to szczęście zbierać
własne truskawki, bez pośpiechu, oglądając każdą, oceniając którą zaraz a która
może zaczekać do jutra.
Wracając z nimi zachodzę do
mojego arcydzięgla. Owszem, trzy liście solidne (czwarty blednie) lecz widać,
że roślina ma tu
za mało słońca i wody. Następne, które sobie sprawię koniecznie, trzeba będzie
zasadzić w bardziej słonecznym miejscu.
Także truskawki. Na górze w
warzywniku Gérarda owocują od tygodnia, a moje, szlaczkiem na tulipanach wzdłuż
chodnika wokół domu, jeszcze twarde i zielone.
- Te są młode, z zeszłorocznych
wąsów (stolonów), moje stare – przypuszcza Gérard.
- Dziś są tak samo duże i
owocują obficie. Ja myślę, że różnica w nasłonecznieniu. twoje w pełnym słońcu
a te w cieniu domku.
Przy arcydzięglu te kolce,
których nie zdążyłam spalić od miesięcy. Teraz będzie trudniej. Już raz sobie
na nich boleśnie skaleczyłam piętę. Wszędzie
jest coś do zrobienia, i to pełno.
Lecz co to? Co to za
fioletowy kwiatek? Storczyk! Trzeci gatunek! Dosyć mizerny u mnie, lecz
oglądałam go w internecie. O, jest i
drugi i trzeci... Naliczyłam 6 kwitnących egzemplarzy. W młodym
sadzie, pod drzewkiem moreli. Gérard tu nie orze tylko czasem przeciągnie
kosiarką.
Bardzo zadowolona wracam.
W nocy wychodzę wysikać się na trawniczek. Bije pierwsza. Pies mi towarzyszy. Świeci księżyc, w jego blasku tylko
kilka chmurek. Niebo czyste i jasne, widać gwiazdy.
Właściwie jestem wyspana, lecz
nie mamy tu prądu ani komputera. Siadam
przy stole. Gdzie świeczka? Niby są
latarki, lecz wolę żywe światło. Niestety, Gérard robił porządki, niczego w
nocy nie odnajdę. Ale na etażerce pod oknem jest zapas tych małych płaskich –
bardzo użytecznych gdy trzeba gdzieś szybko rozpalić ognisko. Niby potrafię rozpalić ogień i od
niedopałka, ale to nieraz i z pół godziny zajmie: dokładać odpowiednie źdźbła,
rozdmuchać.
Metalowy pojemnik także się
rozgrzewa więc nie może stać bezpośrednio na blacie ale na protège-table.
Ciemno, tylko światło świecy
nieco rozjaśnia pokój. I nagle zanoszę się krzykiem rozpaczy:
- Ojojojoj!
Gérard się zrywa.
- Co się stało? Zraniłaś
się?
- Ojojojoj! Nie mam
wyobraźni przestrzennej!
- Ty nie masz wyobraźni? (z niedowierzaniem).
- Ale przestrzennej! W 3D!
- Aha. No to fatalnie, to masz
rzeczywiście przesrane – stwierdza Gérard, odwraca się na drugi bok i śpi
dalej.
Siedzę przy stole. Świeczka
na środku jak słońce. Stolik jest owalny, staroświecki (też "z
odzysku") ze śliczną politurą. Gérard nie chciał przykryć go plastikową
serwetą, ale że nie znam nikogo brudniejszego przy stole niż Gérard, kupiłam mu
kompromisowo przeźroczysty plastik na ten jego stolik. I tak obie strony są
zadowolone.
Stół jest owalny. Planety krążą wokół słońca po elipsach o
niewielkim mimośrodzie. A właśnie parę dni temu zapytałam mailem Wojtka
astronoma, o co chodzi z tym "moon tilt" czym straszą na YT a i mi
się pare razy zdarzyło odnieść wrażenie, że to widzę, ze księżyc zmienił
nachylenie. Wojtek mi odpowiedział nazajutrz dając jakiegoś linka (http://pl.wikipedia.org/wiki/Libracja) . Niewiele z tego zrozumiałam, to dla mnie za mądre,
ale uspokoił.
Teraz myślę dalej.
Ale po elipsie nie krąży sama
ziemia, ale barycentrum układu Ziemia-Księżyc. A jeszcze Księżyc okrąża Ziemię
także elipsą, która nie jest zgodna z płaszczyzną ekliptyki... Mechanizm
niebios okazuje się być bardzo skomplikowaną zabawką. Niewiele z niej dzisiaj
wiemy, a starożytni znali się na gwiazdach wspaniale. A co odpowiemy dzieciom, gdy zapytają?
Lecz kto o to zapyta? Światła miast zagłuszyły nam światło
gwiazd. gwiazdy mogę sobie oglądać, gdy jestem "daleko od ludzi".
Lecz na to chyba ma szansę nie każdy.
Czyli "moon tilt" jest chyba możliwy. Zaraz, jak to wygląda? Jak mogę widzieć sierp księżyca
w nietypowym położeniu, np. jak łódka? Tu słońce, tu cień ziemi, tu sierp
księżyca... Lecz dalej nie starczyło mi wyobraźni przestrzennej i aż z rozpaczy
zawyłam.
19/6/2013
30/6/3013 Niedziela
Dziś o 9-tej rano przed Auchanem na niebie księżyc, wysoko,
w 3-ciej kwadrze. Wybrzuszenie wskazuje na godzinę 10-tą.
Artykuł wygląda naukowo,
obliczenia (całki) z matematyki wyższej, rozważanie modeli Newtona i Einsteina
– i wniosek, że obserwacja nie zgadza się z wyliczeniami. Przyczyna
niewyjaśniona. Jedną z nich mogłaby być
obecność dużej masy (planeta X?) na orbicie transplutonowej w systemie
słonecznym, lecz nawet ta hipoteza wg obliczeń nie wystarczy.
" Podsumowując, kwestia znalezienia zadowalającego
wyjaśnienia obserwowanej anomalii orbity Księżyca wciąż pozostaje otwarta.
Nasza analiza powinna skutecznie ograniczyć pole możliwych wyjaśnień, pośrednio
skierowywać na zarówno non-grawitacyjne efekty materialne lub niektóre
artefakty w procesie przetwarzania danych. Dalsze analizy danych, mam nadzieję,
że przeprowadzone przez niezależne zespoły, powinny pomóc rzucić dodatkowe
światło na taką anomalię astrometryczną."
Niezależne stronki czy filmiki na YT alarmują, że to NASA
bombarduje Księżyc atomówkami. (Czy błyski byłyby obserwowane?)
A naukowcy w rozmowach na salonie24.pl też zauważają, że po
pierwszych tryumfach ZSRR i USA wycofały się z badań Księżyca, właściwie bez
podania wyjaśnień. Jakby ich stamtąd wyproszono. Potem zrobiono różne stacje
orbitalne, badania Marsa - a Księżyc jakby nie istniał. A przecież nawet
laikowi przychodzi do głowy, że nadawałby się świetnie choćby na stację
przesiadkową.
Nie mam wyobraźni przestrzennej.
Na jednej z sensacyjnych stronek ktoś przykładowo tłumaczył sytuację obrazkiem
głowy w kapeluszu z szerokim rondem. Księżyc to byłaby kulka na skraju ronda. I
dawniej ten kapelusz siedział mniej więcej prosto, a dziś się przekrzywił
bardzo na jedno oko. Zmieniła się płaszczyzna orbity? A Ioria mówi, że to mimośród się wydłużył...
Chyba zapytam jeszcze raz
Wojtka.