piątek, 12 października 2012

Piesek


Pies pożarł kwit za czynsz z ostatniego miesiąca (wygląda teraz jak psu z gardła) i mapę Francji.  Więc dostał  starą książkę telefoniczną i pracowicie rozdziera ją kartka po kartce. Trochę niebezpieczny taki zjadacz książek w domu, gdzie książki są najważniejsze. Pamiętam, że Rysio aż płakał, gdy Saba zmieniała zęby i rozszarpała mu jakiś modlitewnik po matce? "O naśladowaniu Chrystusa"? Podarowałam mu wtedy swój egzemplarz.
Ważymy: 71 – 54 – i 20 – bo Gérard uratował z poprzedniego domu także wagę łazienkową. A dzisiaj właśnie kardiolog mnie o  wiek i wagę pytał. (Podałam: 55, bo latem zważyłam się u weterynarza.) Bo nareszcie przeszłam coroczną wizytę kontrolną. Zapisał mi dodatkowe lekarstwo i mam się stawić na kontrolę nie po roku ale za 6 tygodni. (Zdaje mi się, że 2 lata temu też mi zapisali m.in. tę Amlodipinę – i tyłam po niej 1 kg na tydzień...  )
Ale jestem szczęśliwa i czuję się dobrze.  Wychodzę z pieskiem albo po nim sprzątam. Bo dostał jeszcze do rozszarpania dwa duże kartony.  Piesek spokojny i zrównoważony i wcale nie szczeka. Bo z dużych, to te małe ratlerki są jazgotliwe. Normalnie inteligentny: już rozumie "retour" gdy na smyczy między nim a mną znajdzie się jakiś słup, drzewko czy latarnia, już zaczyna rozumieć "assis attend " gdy ma chwilkę posiedzieć sam przywiązany do drzewa. Dziś trochę popiszczał, ale już się nie szarpał ani nie histeryzował. Zajęło go starsze małżeństwo, zaczęło go głaskać i cmokać a piesek położył się na chodniku i pokazał im brzuszek. Już chyba rozumie że witać się nie wolno z łapami na ubranie pań. Wszystkie cztery łapy mają zostać na ziemi! (Czego do dziś psy sąsiada nie umieją sobie przyswoić.)
(Nie miałam CMU , bo nie załatwiłam papierków, nie mam ubezpieczalni. Mam tylko SS. Ale kardiolog, jak się dowiedział, to mi kazał zapłacić tylko "tiers payant", 15 euro.  No i lekarstwa nie bezpłatne ale coś 7 euro.)
Powinnam się zająć tymi papierkami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz