Pies pożarł kwit za czynsz z
ostatniego miesiąca (wygląda teraz jak psu z gardła) i mapę Francji. Więc dostał
starą książkę telefoniczną i pracowicie rozdziera ją kartka po kartce.
Trochę niebezpieczny taki zjadacz książek w domu, gdzie książki są
najważniejsze. Pamiętam, że Rysio aż płakał, gdy Saba zmieniała zęby i
rozszarpała mu jakiś modlitewnik po matce? "O naśladowaniu
Chrystusa"? Podarowałam mu wtedy swój egzemplarz.
Ważymy: 71 – 54 – i 20 – bo
Gérard uratował z poprzedniego domu także wagę łazienkową. A dzisiaj właśnie
kardiolog mnie o wiek i wagę pytał. (Podałam: 55, bo latem zważyłam się u weterynarza.) Bo
nareszcie przeszłam coroczną wizytę kontrolną. Zapisał mi dodatkowe lekarstwo i
mam się stawić na kontrolę nie po roku ale za 6 tygodni. (Zdaje mi się, że 2
lata temu też mi zapisali m.in. tę Amlodipinę – i tyłam po niej 1 kg na
tydzień... )
Ale jestem szczęśliwa i czuję
się dobrze. Wychodzę z pieskiem albo po
nim sprzątam. Bo dostał jeszcze do rozszarpania dwa duże kartony. Piesek spokojny i zrównoważony i wcale nie
szczeka. Bo z dużych, to te małe ratlerki są jazgotliwe. Normalnie
inteligentny: już rozumie "retour" gdy na smyczy między nim a mną
znajdzie się jakiś słup, drzewko czy latarnia, już zaczyna rozumieć "assis
attend " gdy ma chwilkę posiedzieć sam przywiązany do drzewa. Dziś trochę
popiszczał, ale już się nie szarpał ani nie histeryzował. Zajęło go starsze
małżeństwo, zaczęło go głaskać i cmokać a piesek położył się na chodniku i
pokazał im brzuszek. Już chyba rozumie że witać się nie wolno z łapami na
ubranie pań. Wszystkie cztery łapy mają zostać na ziemi! (Czego do dziś psy
sąsiada nie umieją sobie przyswoić.)
(Nie miałam CMU , bo nie załatwiłam
papierków, nie mam ubezpieczalni. Mam tylko SS. Ale kardiolog, jak się
dowiedział, to mi kazał zapłacić tylko "tiers payant", 15 euro. No i lekarstwa nie bezpłatne ale coś 7
euro.)
Powinnam się zająć tymi
papierkami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz