A co ja się będę
szczypać....? Gérard niedowidzi z bliska
(moich zmarszczek na przykład) a bałaganiarz jeszcze większy ode mnie. Że okno niedomyte – nawet nie zauważy, także
kurzu w łazience. Ale lodówka – musi
być pełna i mięsna! A u mnie pusto i wegetariańsko.... No nic, tu sam robi (i hojnie!) zakupy. Bagietka ma być świeża i od najlepszego
piekarza (ten przy Franprixie, niedaleko,
się nada). (Ja będę po nią latać.)
W łazience duży
ręcznik (nie mam!) i łapki. I Gary! Dużo, ciężkie, żeliwne, rozmaite! A u mnie nawet miejsca na to...
I pies przecież będzie zmieniał
zęby i sikał i co kilka godzin
potrzebował wyjścia. Muszę zabezpieczyć wszystkie kable i buty!
Myślę, że moje życie będzie dużo
bardziej ożywione i ruchliwe.
Wszystko jest
przejściowe. I to długo nie potrwa. Oboje wiemy, że za ciasno i niewygodnie. Mam złożyć podanie o większy metraż, 2
pokoje, byłam m.in. w tej sprawie z Daną w zeszłym tygodniu o b.uprzejmej pani
Marie. W przepisach jest zmiana, już
można niekoniecznie w tym samym miasteczku, ale w całej Ile-de-France, nawet w
Wersalu. Zachodnie dzielnice są
śliczne, czyste, bogate i białe, ale w tych wschodnich, mieszanych, żyje się
ciekawiej i taniej. W każdym razie na
zmianę się czeka średnio 3 lata. A
dusimy się dzisiaj..
Co tam! Od wiosny
będzie Normandia, teraz też chyba w każdy week-end. Gérard woli swój teren, a u
mnie tylko – no, miejsce pod dachem, z wodą i prądem, w rezerwie.
I garaż! Tu – niebezpieczna dzielnica, samochody
okradają. Marta wspominała, że mogą
udostępnić miejsce na ich, zamykanym, obok. Ale teraz znowu wyjechali do
Polski. Wrócą po trzech tygodniach.
8/10/12 - zauważyłam, że to nowe miejsce na bloga
nie zawsze notuje mi datę. A jeszcze nie wiem jak to się ustawia. Trzeba będzie
dorzucić ręcznie. Za to wyświetla godzinę – nie wiadomo po co. I nawet nie
moją, ale czas chyba w Kalifornii.
8/10 – urodziny François. Jest na facebooku, oglądałam jego
fotki z Gujany czy z Sahary... Odezwać się i złożyć życzenia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz