Poprzednie wpisy miałam
opublikować 4/9/12, pamiętam. I z
zaskoczeniem odkryłam, że blog ma zmieniony wygląd, a ja na niego nie mogę wejść...
To świństwo, co spotkało
bloggerów, to ja jeszcze opiszę. Cały
wkurw związany z nieporozumieniem z Gérardem włożyłam w pyskowanie: maile do
administracji, odzyskiwanie hasła, alarm podniesiony z powodu odhasłowania
blogów i przy każdej notce podawanie nieraz prawdziwego nazwiska... Kto miał bloga na hasło, robił to nie bez
powodu. A teraz nagle wszystko stało się
dla każdego dostępne: dla znajomych z reala, (nie)życzliwych, męża,
żony... I nawet sam autor nie może (z
powodu bałaganu z hasłami) wejść by wymazać...
Poważne naruszenie danych osobowych. Dopiero po moim pyskowaniu połapali
się i blogi na hasło są całkiem niewidoczne. Dla autorów tak lepiej, ale dla
mnie? Miałam hasła do kilku blogów ulubionych znajomych (czy Pani Brovary
zupełnie przepadła? To duża strata także literacka, tam było wspaniałe pióro, i
ostrość widzenia, i cynizm).
Właściciel bloga (jeśli
udowodni, że to jego) dostanie hasło i może odtajnić. Lecz Agata od roku nic
tam nie dopisał, martwię się o niego.
Założyłam na facebooku grupę
"Niezadowoleni z blog.pl".
Wydaje mi się, że można ich nawet skarżyć o naruszenie czy zniszczenie
własności autorskiej.
Blog, dawniej, to była
STRONKA PRYWATNA autora. Za to się nawet zapłaciło (SMS za kilka złotych, lecz
zawsze). A na swoim prywatnym terenie
nikt nie zniesie, żeby ktoś mu choćby odcień czy kształt czcionki
zmieniał. Na blog składała się treść + szata graficzna, nieraz z dużym
nakładem pracy wycykana, każdy blog był inny - I – do bloga należały także
linki, co razem pozwalały śledzić znajomych i zainteresowania autora, poznawać
przyjaciół przyjaciół i znajomych znajomych... Byliśmy powiązani wspólną blogosferą. Wszystko znikło, u mnie wymazano e-prasę, muzykę, fora
dyskusyjne, przyjaciół...
Ech...
Ale na razie wolę o czym innym.
PS: Paskuda żyje nadal! Znowu sępi na oknie i mi sra na balkon. Który to już rok go podkarmiam? A groch i ryż
zdrożały w Auchanie o parę centimów po wakacjach. Nie szkodzi, stać mnie.
Ucieszyłam się, że jeszcze jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz