czwartek, 18 października 2012

Pies pożarł wiertarkę.


Siedziałam długo na kompie, więc odsypiałam do południa.  Jeśli kto może sobie na to pozwolić, to to lubi. Gérard wstaje o 5:00 i wyjeżdża do pracy. Pies był sam, bez dozoru (a musi mieć stale? Nie wiedziałam... już i tak z nim jak z dzieckiem: wyprowadzać, uczyć. A to mycie łazienki... – kiedyś, dawno, prałam w zimnej wodzie pieluchy. )  I piesi się nudził. Pogryzł już masę rzeczy (moje buty i pantofle Gérarda), ale teraz ściągnął wiertarkę z dolnej półki biurka. Tego mu nie wolno! Już przedwczoraj też ściągnął długopis ze stolika i schrupał.
A teraz, jak się obudziłam, kawałki kabla od wiertarki wszędzie wśród podartych papierów (stara książka telefoniczna – to mu wolno), narzygał na dywanie w trzech miejscach (swoje krokietki) ale w tym pełno kawałeczków kabla, niektóre w plastiku, inne to już tylko splątane  miedziane druciki.
Wtyczkę i mocowanie znalazłam pod biurkiem. Ale nie ma wiertła! A ja nie pamiętam czy, kilka miesięcy temu, wyjęłam i schowałam (bo wystawało i haczyło) czy zostawiłam w.
Czy pies wyrzygał wszystko? A jeżeli nie?  Jeżeli druciki poranią mu jelita?
Gérard się zmartwi bardzo. Jego pies u niego bardziej kochany od człowieka.
Mi też będzie przykro. Powiem: "No trudno, za głupi żeby przeżyć" (wyrażenie ze świata asurów).
Można go u weterynarza prześwietlić. Ale to będzie tylko diagnoza.  A co mogę zrobić?

Wiertarkę naprawię, umiem przełożyć kabel a Gérard ma trochę narzędzi na części, w których  się spalił silnik. 


20/10/12
 Wrócił Gérard, uspokoił:
- Nic psu nie będzie. Pies wszystko wyrzyga. (Ida czy Suif wyrzygała raz całą girlandę na choinkę.)  Gorzej, jeśli zje jakieś lekarstwa. Tego nie zwróci, na to trzeba uważać. (I jeszcze na coś innego, ale zapomniałam.
Na razie pies czuje się dobrze, ma apetyt, robi (olbrzymio) w łaience... Może rzeczywiście nic mu nie będzie? 

1 komentarz:

  1. Niezły ten pies, powodzenia w pożeraniu przez niego następnych, jeszcze ciekawszych niż wiertarka rzeczy ;) :)

    OdpowiedzUsuń