Gérard ostatnio
stracił swoje zwierzęta. Coś do dbania, opieki i kochania, chroniły przed
samotnością. Kotka wyskoczyła oknem a stara suka umarła. No, ja się przyplątałam, ale ja mu psa
nie zastąpię.
Ja też straciłam Paskudę, tego gołębia, co już ponad dwa lata dokarmiałam.
Pewnie nie żyje, staruszek, bo już wiek po nim było widzać i na jedno oko chyba
niedowidział.
W następny week-end Gérard wspomniał, że Xavier mu szuka labradora na
necie. Ktoś podobno je ma wśród jego znajomych.
- I znowu obsra cały dom. Nie wystarczyłby yorkshire albo jamnik? Taki
mały może się załatwiać w kocią kuwetkę.
No i niedługo telefon: jest szczeniak!
- Wybierz dobrze – mówi Gérard. – Ma mieć silne łapy, nie być
tchórzliwy, mieć dobrą mordę (najlepiej dziewczynkę).
I, po drodze na week-end, podjeżdżamy do Xaviera. Gérard, w szczęśliwym oczekiwaniu, jak na
spotkanie z narzeczoną. Ja czekam w samochodzie, wczesny ranek. Pozdrawiam
Laetycję (staje w oknie). Z Xavierem przynoszą
sporego czarnego pieska. Wykapana Suif! Sympatyczny, zrównoważony, całą
drogę grzecznie przespał. Gérard
szczęśliwy. Po paru dniach wybrał mu imię: Luiza!
Wciąż mam reminiscencje z Harry Pottera. To zaskoczenie, gdy szyba
znikła i kotka wyskoczyła oknem. W
pierwszym tomia Harry'ego znika nagle szyba w ZOO i wąż boa ucieka do
wytęsknionej Brazylii. Potem Gérard wykuwa kilofem i łopatą grób dla Suif jak
Harry Potter osobiście, ręcznie, nie używając magii, grób dla domowego skrzata.
I jak na pogrzebie olbrzymiego pająka profesor Horacy mówi do Hagrida:
"straciłeś ukochaną istotę" choć Ron uważa, że bez tego potwora na
świecie jest lepiej.
A teraz: radość
Gérarda. To Hagrid, gdy wylągł w ogniu smocze jajo:
- Ti ti ti, pokaż, gdzie jest mamusia? – do potwora.
- Zatrzymaj je w razie czego...
- Wolę pod mostem niż u ciebie! W
ciszy i w milczeniu to świat złotej rybki!
(A ja nie znoszę jego zbyt głośnego radia! Non-stop, nawet gdy zasypia.
Nawet gdy już zasnął, radio stale gada i mi własne myśli ucina i w zasypianiu
przeszkadza! Na Karma-Lingu
obowiązywała cisza i skupienie!
I w dodatku, żeby coś na poziomie. Ale jego ulubiony program, "Grosses
têtes", uważam często za wulgarny. Grupa starych facetów, w młodości
anarchiści, dziś łysi i z brzuchami a poglądów nie zmienili.
Ot, główna nasza niezgodność. I
nieadekwatność naszych książek: nic z jego nie jest czytelne dla mnie i
odwrotnie. Ale oboje lubimy dobrze
wykonaną pracę. Tylko on pracuje w realu a ja na internecie.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz