niedziela, 30 czerwca 2013

Nie mam wyobraźni przestrzennej

- ... ?
Otwieram oczy. Stoimy w jakimś korku. No trudno, jeszcze i tego brakowało. Obok nas rząd stojących samochodów. Przed Gérardem pas wolny, lecz z przeciwka na światłach nadjeżdża samochód prosto na niego.
- Wycofaj się. Daj mu drogę.
- Jesteśmy na parkingu. Przyjechaliśmy.
Rozglądam się. Rzeczywiście, w strugach deszczu widać czerwony napis Auchan. Facet przed nami gasi światła i wysiada, zabierając niebieską torbę.
- Wysiadasz?
Za oknami szaro i leje.
- Jeśli to niekonieczne, to wolałabym nie.
I Gérard wysiada sam kupić swoje piwo.

Bo noc przesiedziałam na kompie, aż do 4:30 gdy Gérard zaczął się zbierać. Wyjście z psem, szybkie spakowanie i chyba o 5-tej wyruszamy. On wyspany prowadzi, ja, że całą noc nie spałam, opuściłam siedzenie i całą drogę przespałam.
Fajnie z Gérardem, że się nie wtrąca do moich rytmów czasowych. Przy mamie to wprost nerwicy dostawałam, gdy o drugiej w nocy zachodziła do mojego pokoju:
- Gaś światło! I nie czytaj po nocy.
Gdy właśnie noc jest na życie intelektualne, gdy nikt nie przeszkadza hałasami. Rannym świtem tylko fizycznie pracujący się zrywają. Wiem z literatury, że życie towarzyskie (wyższych sfer, które mogły sobie na to pozwolić) też toczyło się w nocy: teatr, opera, kolacja w lokalu...

Leje. Samochód podjechał do przesieki i się ślizga.
- Trudno. Idziemy. Potem go podciągnę.
W lesie nawet nie pada. Po dojściu do domku od razu przebieram się i włażę do łóżka. Przespałam coś do 15-tej, wylazłam, zrobiłam to i owo, zebrałam barquette truskawek. potem znów zaczęło padać.
Właściwie to szczęście zbierać własne truskawki, bez pośpiechu, oglądając każdą, oceniając którą zaraz a która może zaczekać do jutra.
Wracając z nimi zachodzę do mojego arcydzięgla. Owszem, trzy liście solidne (czwarty blednie) lecz widać, że roślina ma tu
za mało słońca i wody. Następne, które sobie sprawię koniecznie, trzeba będzie zasadzić w bardziej słonecznym miejscu.

Także truskawki. Na górze w warzywniku Gérarda owocują od tygodnia, a moje, szlaczkiem na tulipanach wzdłuż chodnika wokół domu, jeszcze twarde i zielone.
- Te są młode, z zeszłorocznych wąsów (stolonów), moje stare – przypuszcza Gérard.
- Dziś są tak samo duże i owocują obficie. Ja myślę, że różnica w nasłonecznieniu. twoje w pełnym słońcu a te w cieniu domku.

Przy arcydzięglu te kolce, których nie zdążyłam spalić od miesięcy. Teraz będzie trudniej. Już raz sobie na nich boleśnie skaleczyłam piętę. Wszędzie jest coś do zrobienia, i to pełno.
Lecz co to? Co to za fioletowy kwiatek? Storczyk! Trzeci gatunek! Dosyć mizerny u mnie, lecz oglądałam go w internecie. O, jest i drugi i trzeci... Naliczyłam 6 kwitnących egzemplarzy. W młodym sadzie, pod drzewkiem moreli. Gérard tu nie orze tylko czasem przeciągnie kosiarką.
Bardzo zadowolona wracam.

W nocy wychodzę wysikać się na trawniczek. Bije pierwsza. Pies mi towarzyszy. Świeci księżyc, w jego blasku tylko kilka chmurek. Niebo czyste i jasne, widać gwiazdy.

Właściwie jestem wyspana, lecz nie mamy tu prądu ani komputera. Siadam przy stole.  Gdzie świeczka? Niby są latarki, lecz wolę żywe światło. Niestety, Gérard robił porządki, niczego w nocy nie odnajdę. Ale na etażerce pod oknem jest zapas tych małych płaskich – bardzo użytecznych gdy trzeba gdzieś szybko rozpalić ognisko.  Niby potrafię rozpalić ogień i od niedopałka, ale to nieraz i z pół godziny zajmie: dokładać odpowiednie źdźbła, rozdmuchać.
Metalowy pojemnik także się rozgrzewa więc nie może stać bezpośrednio na blacie ale na protège-table.
Ciemno, tylko światło świecy nieco rozjaśnia pokój. I nagle zanoszę się krzykiem rozpaczy:
- Ojojojoj!
Gérard się zrywa.
- Co się stało? Zraniłaś się?
- Ojojojoj! Nie mam wyobraźni przestrzennej!
- Ty nie masz wyobraźni?  (z niedowierzaniem).
- Ale przestrzennej! W 3D!
- Aha. No to fatalnie, to masz rzeczywiście przesrane – stwierdza Gérard, odwraca się na drugi bok i śpi dalej.
Siedzę przy stole. Świeczka na środku jak słońce. Stolik jest owalny, staroświecki (też "z odzysku") ze śliczną politurą. Gérard nie chciał przykryć go plastikową serwetą, ale że nie znam nikogo brudniejszego przy stole niż Gérard, kupiłam mu kompromisowo przeźroczysty plastik na ten jego stolik. I tak obie strony są zadowolone.
Stół jest owalny.  Planety krążą wokół słońca po elipsach o niewielkim mimośrodzie. A właśnie parę dni temu zapytałam mailem Wojtka astronoma, o co chodzi z tym "moon tilt" czym straszą na YT a i mi się pare razy zdarzyło odnieść wrażenie, że to widzę, ze księżyc zmienił nachylenie. Wojtek mi odpowiedział nazajutrz dając jakiegoś linka (http://pl.wikipedia.org/wiki/Libracja) . Niewiele z tego zrozumiałam, to dla mnie za mądre, ale uspokoił.
Teraz myślę dalej.
Ale po elipsie nie krąży sama ziemia, ale barycentrum układu Ziemia-Księżyc. A jeszcze Księżyc okrąża Ziemię także elipsą, która nie jest zgodna z płaszczyzną ekliptyki... Mechanizm niebios okazuje się być bardzo skomplikowaną zabawką. Niewiele z niej dzisiaj wiemy, a starożytni znali się na gwiazdach wspaniale. A co odpowiemy dzieciom, gdy zapytają?
Lecz kto o to zapyta? Światła miast zagłuszyły nam światło gwiazd. gwiazdy mogę sobie oglądać, gdy jestem "daleko od ludzi". Lecz na to chyba ma szansę nie każdy.
Czyli "moon tilt" jest chyba możliwy. Zaraz, jak to wygląda? Jak mogę widzieć sierp księżyca w nietypowym położeniu, np. jak łódka? Tu słońce, tu cień ziemi, tu sierp księżyca... Lecz dalej nie starczyło mi wyobraźni przestrzennej i aż z rozpaczy zawyłam.
19/6/2013

30/6/3013 Niedziela
Dziś o 9-tej rano przed Auchanem na niebie księżyc, wysoko, w 3-ciej kwadrze. Wybrzuszenie wskazuje na godzinę 10-tą.
A co z tym księżycem? Poszperałam w googlach, sensacja się zaczęła od artykułu L. Iorio http://pl.scribd.com/doc/49580461/On-the-anomalous-secular-increase-of-the-eccentricity-of-the-orbit-of-the-Moon-by-Lorenzo-Iorio  - uwaga na temat nietypowego wzrostu mimośrodu orbity Księżyca.
Artykuł wygląda naukowo, obliczenia (całki) z matematyki wyższej, rozważanie modeli Newtona i Einsteina – i wniosek, że obserwacja nie zgadza się z wyliczeniami. Przyczyna niewyjaśniona.  Jedną z nich mogłaby być obecność dużej masy (planeta X?) na orbicie transplutonowej w systemie słonecznym, lecz nawet ta hipoteza wg obliczeń nie wystarczy.
" Podsumowując, kwestia znalezienia zadowalającego wyjaśnienia obserwowanej anomalii orbity Księżyca wciąż pozostaje otwarta. Nasza analiza powinna skutecznie ograniczyć pole możliwych wyjaśnień, pośrednio skierowywać na zarówno non-grawitacyjne efekty materialne lub niektóre artefakty w procesie przetwarzania danych. Dalsze analizy danych, mam nadzieję, że przeprowadzone przez niezależne zespoły, powinny pomóc rzucić dodatkowe światło na taką anomalię astrometryczną."
Niezależne stronki czy filmiki na YT alarmują, że to NASA bombarduje Księżyc atomówkami. (Czy błyski byłyby obserwowane?)
A naukowcy w rozmowach na salonie24.pl też zauważają, że po pierwszych tryumfach ZSRR i USA wycofały się z badań Księżyca, właściwie bez podania wyjaśnień.  Jakby ich stamtąd wyproszono. Potem zrobiono różne stacje orbitalne, badania Marsa - a Księżyc jakby nie istniał. A przecież nawet laikowi przychodzi do głowy, że nadawałby się świetnie choćby na stację przesiadkową.

Nie mam wyobraźni przestrzennej. Na jednej z sensacyjnych stronek ktoś przykładowo tłumaczył sytuację obrazkiem głowy w kapeluszu z szerokim rondem. Księżyc to byłaby kulka na skraju ronda. I dawniej ten kapelusz siedział mniej więcej prosto, a dziś się przekrzywił bardzo na jedno oko. Zmieniła się płaszczyzna orbity? A Ioria mówi, że to mimośród się wydłużył...

Chyba zapytam jeszcze raz Wojtka. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz