Marudzę, widocznie jestem niezadowolona, krążę wokół tematu, coś mnie
denerwuje... Mój ulubiony mały
nietoperzyk ma powtórzyć klasę, z matematyki. IMHO kompromitacja dla rodziny!
Przecież jej (przyszywana) babcia jest inżynierem, i mam talent pedagogiczny.
10 lekcji ze mną i dziecko jest pierwsze w klasie. Czy nic nie można zrobić?
Można poprosić o poprawkę po wakacjach?
Letycja mi o tym już zeszłego lata wspomniała, teraz Manon na w szkole
dodatkowe lekcje, ale przecież wiem po dzieciach Gérarda, jak ta "pomoc
szkolna" wygląda. Tym trzeba się zająć osobiście.
Co tam w tym wieku należy umieć? Tabliczkę mnożenia i najwyżej działania
na ułamkach. Niestety rodzice chyba nie potrafią tu pomóc.
Podchodzą do rzeczy dość filozoficznie. (Sami też wiele szkół nie
pokończyli.) Niemniej chyba powinnam choć zaproponować pomoc. No i myślę o
małej. Powtarzanie klasy wpędza dziecko w kompleksy. No i może jej obrzydzić
matematykę na całe życie. A chciałabym mieć kogoś, kto ją docenia i czuje.
Napiszę do Xaviera.
Napisałam.
Zaczełam od podziękowania za ciasteczka i rysunek na moje urodziny. Manon
trafiła mój uśmiech ruskiej babuszki. W międzyczasie były urodziny Letycji, o
których zapomnieliśmy. Ona pamiętała o moich, a my o niej nie – nieładnie.
Ech, czy tak
zawsze z nami jest?
I ileż to rzeczy
nie nadążam zrobić, zapominam itp. No straszne, i coraz tego więcej. A co jest najważniejsze?
Ano niestety kochana, natłok spraw, pędzący świat wszystko to powoduje, że cholernie trudno jest zapamiętać wszystko i zdążyć ze wszystkim, a na koniec pozostaje jeszcze kac...
OdpowiedzUsuńnajgorsze ze mną jest to, że mało kiedy robię w tym wszystkim coś dla siebie, np. wiem, że muszę nawet bardzo muszę zaplanować swój urlop, jakiś cudny wyjazd, ale ja nie mam czasu nawet o tym pomyśleć, a jak się pojawi ten czas to się po prostu nic nie chce, i tak urlop w tym roku przeleci chyba gdzieś obok mnie...