poniedziałek, 6 maja 2013

Wszędzie robactwo


Kiedyś w Maroku na marché kupiłam swoje ulubione grejpfruty podejrzanie tanio. W domu okazało się że są robaczywe: nie tylko w białej grubej skórce ale nawet w soczystych cząstkach były jakieś białe larwy.
W naszym klimacie to niemożliwe. Z drugiej strony – grejpfruty też nie rosną. Może pryskają te co na eksport?
Pepetka w nocy się nudzi i rozgryza, co jej pod ząb wpadnie. O innych labradorach opowiadają, że nawet buty i meble, więc myśmy jeszcze dość ulgowo wyszli. Oprócz tej uszczelki okalającej okno, z którego teraz wieje, mieszkania nie ruszyła. Ale ma przy swoim legowisku drewnianą skrzynkę po owocach z zabawkami, co jej wolno. Duże kije i kawały drewna też tam są. Sama skrzynka też z tych darmowych opakowań dla klientów w Rungis. Rozłupanie jej na drzazgi zajmuje Pepetce tydzień. Rano sprzątam. Także w nocy wybebeszy zawsze kosz do śmieci.
Tylko dwie ostatnie, z ostatnich zakupów, Gerard zatrzymał w garażu. A pies się w nocy nudził. Parę dni temu porozgryzał orzechy, co trzymałam na dole stolika na warzywa w kuchni. Stare były, jeden woreczek dostałam od Dany z rok temu, drugi parę lat wcześniej od sąsiadki. Oba zbierane osobiście nie kupione – doceniam takie jedzenie. Co będzie pies moje orzechy wyżerał?
Stare były, ale jak nie zjełczałe, to gotowane w mleku przejdą. Jak dodam łyżkę kakao i kartoflankę, to mam budyń czekoladowy jak w Polsce. Bo tu budyniów nie widziałam, trzeba samemu. Więc je łupię taśmowo, jak u Dany na balkonie laskowe, w szereg miseczek i przebieram: tu rozłupane, tu już puste skorupki, tu do jedzenia.  Na końcu, gdy już na dnie zostały najmniejsze okruchy i wysypałam do przebrania na dłoń, coś mi po niej łazi! Dwa ledwo widoczne jasne półcentymetrowe maleństwa! Bo parę orzechów było z rudym proszkiem odchodów po robaczkach – te wyrzuciłam natychmiast. W Polsce też robaczywych orzechów włoskich nie widziałam – za zimno było dla owadów, co w nich pasożytują.
Jak one przeżyły tyle lat w suchym plastikowym worku? Podobno kilkanaście lat żyje w ziemi larwa chrabąszcza. A co by wyszło z tych dużych białych larw, co rzuciłam na sąsiednią łąkę? Palma Xawiera nie przeżyła zimy na dworze w Normandii, w lekkiej ziemi z piaskiem pod nią przeżyły za to duże białe larwy. Fikus po matce Gerarda też zamarzł choć był w domu. Gerard się trochę martwi choć nie okazuje. Ma nadzieję, że "non omnis moriar", że z wiosną coś wypuści.
Co z nimi teraz zrobić? Wyrzucone do kosza zginą, wyrzucone przez okno na trawnik chyba także. Mogę pohodować i zobaczyć co się wylęgnie. Do słoika wsypuję drobne skorupki i paprochy z robaczkami – i niech sobie stoją w zacisznym miejscu. Wystarczy raz na miesiąc odkręcić nakrętkę, przewietrzyć, wetknąć parę gałązek dla ewentualnych motylków czy ciem. Mogę też znaleźć na internecie co to właściwie żeruje w orzechach.

To było wczoraj.
A dzisiaj? Najpiękniejsza tatami!  Dana obszczekała, że mam psie kupy na dywanie. To nie, pies na początku brudził w łazience, gdzie łatwo sprzątnąć, ale dywan, fakt, zaczynał wyglądać jak brudna słomianka. Wobec tego został zawieziony do największej pralni, wyprany, wysuszony i odzyskał swoje ogniste barwy i znowu jest puszysty i ładny. Zwinęłam i schowałam w oczekiwaniu na lepsze czasy, bo szkoda wyrzucić, i pamiątka z Polski i prawdziwa wełna z Cepelii. Na jego miejsce Gerard mi sprawił prześliczne japońskie tatami, nie żadna podróba ale z prawdziwego bambusa, podgumowane żeby się nie ślizgały. Dwa (jasne i ciemne) o wymiarach klasycznych i dwa wąskie, tylko połowa, nadające się na materacyk plażowy. Zawsze marzyłam o takich.
Też zwinęłam, bo po psie sypało się z nich dużo ziemi. Najprościej jednak sprzątać lino jasne i gładkie a psu rzucić materac plażowy z cienkiej gąbki.
A dzis rano wygryzł mi dziury w brązowym tatami! Było mi bardzo przykro. Nie wyrzucę! Zaszyję kawałkiem brązowego materiału pod kolor. (Jak znam siebie, chyba nigdy to nie nastąpi.) Co jeszcze zniszczył? Moj ulubiony nożyk do owoców z Polski, prezent od Słońca, nadzwyczajnie praktyczny i ostry, ma całą pogryzioną rączkę. I oprawka jednego lusterka z łazienki – od Chińczyka, za parę euro, ale nadzwyczaj użyteczne do kosmetyki. Mam drugie, ale tego psu nie wolno robić, te rzeczy nie były na ziemi!
Czy z tymi tatami byłam za bogata? Przypomniała mi się przypowieść, jak joginowi ktoś podarował drugą sztukę materiału na dhoti. Bardzo się ucieszył, ale teraz muszę pilnować, żeby mi jej nie zjadły myszy. Więc sprawił sobie kota.  Kot potrzebuje mleka, więc krowę. Krową też ktoś musi się zajmować. I po paru latach jogin miał żonę, synka, stado bydła – i przestał medytować.

To nie są warunki dla dużego psa, ciasne mieszkanie w bloku. Także nie wiem, czy to są najlepsze warunki dla ludzi. Ale grunt że mieszkamy, zawsze mogło być gorzej. Za parę dni pojedziemy w teren, pies się wybiega, będzie całe dnie buszował. Ja też się opalę na świeżym powietrzu a po kilku dniach z rozkoszą odzyskam swoją łazienkę z wodą zawsze ciepłą. . 

2 komentarze:

  1. a tam zaraz obszczekala no pomarudzila :)) zazdroszcze ci takich warunkow i takiego faceta , jak sie wykluja mole z tych orzechow to napisz co zezarly - do konca maja tu sieedze mur beton bo 31 mam ostatnie zajecia na reedukacji cardio, pozniej bede spadac powoli do Toulousy - zadnych wiesci o mieszkaniu a u tego Ogrodnika to mi sie sprzykrzylo - urzadzilam mu tarasik - taki wiesz w moim stylu - foteliki lezaczek parasol stoliczek dywanik na betonie zeby bylo sympatyczniej - zadaszone wiec i w czasie deszczu mozna siedziec - milo tu zjesc sniadanko w porannym wczesnym sloncu (no slonce do tej chaty nie wchodzi tak durno ustawiony dom) slonce na trawniku , ale .... ani on ani jego corka nie korzystaja z takich luksusow - ona wampir a on "gniot" ktos go niedorobil albo go kolysano zbyt blisko sciany - wiec na taras mam wyjcie z mojej czesci bezposrednio i jest cudnie i na medytacje o wschodzie slonca i na gimnastyke

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mow ze medytujesz...Ale kto Cie tam wie.
    Co zezarly? Wiasomo, orzechy od srodka. A jak sie wykluja to poleca nowych drzew orzechowych szukac. Logiczne.
    Hm, chyba w okresie kwitniecia czy zupelnie mlodych owocow? Jakos to jajko musza zniesc do srodka. Nina2

    OdpowiedzUsuń