niedziela, 19 maja 2013

Astrolog


To szkic do pierwszej wersji portretu astrologa – z pewnością i jego podobnizna była na obrazkach, znajdowanych w czekoladkach, co kolekcjonowały dzieci w Hogwarcie.  

Urodził się 27 grudnia (po Świętach) jako siedmiomiesięczny chorowity wcześniak.  W dodatku mając trzy latka zapadł na ospę (co wtedy zabijała co piątą zarażoną osobę) a jemu uszkodziła wzrok. Twarzy nie oszpeciła zbytnio, lecz ręce pozostały nieco bezwładne. Cudem przeżył. Ojciec był najemnym żołnierzem, stale nieobecny. Dziećmi (miał trójkę młodszego rodzeństwa: siostrę i dwóch braci, najmłodszy z epilepsją) zajmowała się matka i rodzina matki. Lecz ciotka, co osieroconą matkę wychowała, została spalona na stosie oskarżona o czary. Jaki to miało wpływ na resztę rodziny, co przeniesiono w pamięci?
Coś mi się nie zgadza z datami?  On się urodził w --71, a w --74 jego wraz z najmłodszym braciszkiem Henrykiem pozostawiono u dziadków. Matka na 2 lata przepadła? Wyruszyła na poszukiwania ojca?
Jakże to tak? "Co rok to prorok" bo w międzyczasie urodziła i resztę rodzeństwa? A połóg, powrót do sił, opieka nad niemowlęciem? Co to była za kobieta niezłomna? Wg jego wspomnień: posępna, chuda i kłótliwa. Z pewnością także: doświadczona losem, cyniczna, samodzielna i własnowolna.
Czy rodzina była zasobna?
Ojciec matki był burmistrzem. Kiedy umarł? Chyba wcześnie, skoro osieroconą matkę wychowała ciotka, potem spalona za czary. Lecz żył jeszcze, gdy mu dzieci podrzucono. To co tam było z tą ciotką? Nie mógł jej wybronić?
Sama matka związała się z najemnym żołnierzem, co potem próbował prowadzić gospodę. Duch niespokojny, stracił resztę majątku, w końcu porzucił rodzinę.
Kojarzy mi się z polskimi pretensjami. "Miniona świetność rodziny". Kiedyś było lepiej, lecz majątek (we wspomnieniach powiększany) przegrano w karty, odebrano, rozparcelowano (niepotrzebne skreślić) i zostały paniusie z pretensjami. Widziałam na emigracji nieraz. I zamiast się cieszyć tym co jest, to nieustanne pretensje do losu cz do wszystkich.
Może i tam tak było? Dla dzieci niedobrze. To atmosfera rodzin, których świetność już przeminęła.

Po powrocie rodziców przeprowadzają się do większego miasta i chłopczyk idzie do szkoły (łacińskiej).  Ma 6 lat. Skończył swoje trzy pierwsze przygotowawcze lata dopiero mając 12. Miał przerwę : od 9-tego do 11-tego roku pracował w rolnictwie. Pomagał przy żniwach? Pasł krowy? Pomagał w gospodzie? Zdaje się, że w jego czasach nie istniało pojęcie dzieciństwa, młodzieży, wolnego czasu...
Zresztą widziałam w Maroku jak w zaprzyjaźnionych zasobnych arabskich rodzinach nawet małe dziewczynki są cały czas zajęte: przynoszeniem wody czy opału, zamiataniem tarasów, gotowaniem, opieką nad młodszym rodzeństwem. Gdy po dojrzewaniu zostanie wydana za mąż, potrafi odpowiedzialnie utrzymać swoją rodzinę.
Pewnie sytuacja ekonomiczna rodziny się pogorszyła.
Szkołę przygotowawczą skończył w –83. Po roku kontynuuje naukę w seminarium (kraj i jego rodzina były protestanckie). W –89 wstępuje na uniwersytet.  Studiuje tam etykę, dialektykę, retorykę, grecki i hebrajski (łacinę – wspólny europejski język wykształconych znał od dziecka), następnie teologię i nauki  humanistyczne. W –91 otrzymał tytuł magistra lecz studiuje dalej.
Jego profesor matematyki (astronom Michael Maestlin) zaznajamia go z systemem heliocentrycznym Kopernika, które to informacje zachowywał dla najlepszych studentów. Reszta musiała się zadowolić aktualnie powszechnym systemem geocentrycznym Ptolemeusza. Młody człowiek zachwycony zostaje zagorzałym kopernikaninem i przyjacielem swego profesora.
Przygotowuje się do kariery duchownej luterańskiego pastora. Lecz zwalnia się miejsce nauczyciela matematyki w Grazu (odległego o jakieś 700 km, jak wtedy podróżowano?) i młody człowiek przyjmuje propozycję. Rzuca teologię i przez 6 lat uczy matematyki. A że studentów miał niewielu, dorzucono mu wykłady z Wergiliusza 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz