wtorek, 1 października 2013

Nie znoszę barbecue!

Nie słyszałam, żeby jakieś panie zapraszały się na barbecue. Te zapraszają się na pachnące ziołowe herbatki, podane w ślicznych filiżankach z angielskiej porcelany, do tego ciasteczka własnego wypieku lub kupne, lecz też w najlepszym gatunku, domowe konfitury.
Barbecue urządzają sobie mężczyźni. Atawizm! Surowe mięso opiekane nad ogniem (z jednej strony spalone a z drugiej surowe) popijane piwem. Ja tego nie dotknę!
Stopiony tłuszcz kapie i paskudzi trawnik, popiół się sypie, wszystko tłuste, lepkie i tak brudne, że nie można dotknąć.  Katastrofa po prostu. I jak to wyczyścić?  Ale nie trzeba czyścić,  przy następnym ogniu Gérard po prostu wytrze papierową serwetką.
Xavier na campingu miał elektryczne barbecue bez ognia (byliśmy na urodzinach Néo). Mięso i frytki wychodzą lepsze, nie takie tłuste i jadalne, ale czy nie wyrzucono dziecka razem z kąpielą?
Że to było w dzień Wniebowzięcia (15/8) i miały być z tego powodu sztuczne ognie, podrzucono do nas na noc pieska, czarnego seterka Letycji. Wieczorem, w tłoku, gdy ma się troje dzieci a jedno jeszcze na rękach, pętający się pod nogami piesek jest zbyteczny.
Nasza była zachwycona. Gościnna, towarzyska, zapraszała do zabawy. Uprzejmie odsunęła się od miski i patrzyła, jak piesek warcząc ją wyżera.
- Co jada wasz piesek? – zapytałam nazajutrz Xaviera.
- Tylko krokietki! Dwie miseczki dziennie, trzeba podzielić.
- Akurat - pomyślałam. – Ten głodomór pożerał absolutnie wszystko. Z kosza wyciągał nawet pestki avocado, sprawdzając czy jadalne. Gdy go odebrali, Gérard napełniając miskę Pepetki dorzucił:
- Teraz możesz jeść spokojnie, ten żarłok już sobie poszedł.

Piesek był miły, wesoły, beztroski. Jak to pieski, ciekawski. Zabawiała go i czyniła honory domu Pepetka.  Lecz była różnica w traktowaniu: gdy wsadzał nos zbyt blisko, odsuwało się go grzecznie lecz stanowczo, w milczeniu. Bez serdeczności ani poklepania. Pomyślałam, że musi się czuć jak Harry Potter u nie kochającego go wujostwa. Nie ich dziecko!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz