Dorzuciłam w przelocie na wózek na zakupach w Lidlu. Mam już stamtąd za
grosze różne ciekawe roślinki: lawendę, oleander, poprzednio trzy gatunki Hebe
(co okazało się, że pochodzi aż z Nowej Zelandii), także z Lidla pochodziły te
miniaturowe różyczki w 4 kolorach, co dałam na ozdobę karawany Letycji.
Ostatnio zabezpieczyłam w gruncie na zimę uratowane białe (4) i 2 z tego
piątego mieszanego koloru. Reszta, zasuszona, trafiła pewnie do kosza, choć
liczyłam że pod koniec wakacji zostawią u nas rośliny. Dostaliśmy już od nich
palmę i eukaliptus, gdy zrobiły się za duże do trzymania w mieszkaniu.
Niestety, nie przeżyły zimy. Także zdechł stary figowiec po matce Gérarda.
Bambusy także padły. Zbyt egzotyczne gatunki źle się chowają w Normandii.
Zobaczę na wiosnę co się dzieje z moim oleandrem i z tymi trzema hebe.
Za to miła niespodzianka: przeżyło to sedum z Meksyku, co Gérard dostał
w Rosny od jakiejś babci za pomoc w ogródku. Było otoczone masą sempervivum
jubabrbe (brody Jupitera), co owszem, dekoracyjne ale tu pospolite. W Rosny pod
Paryżem roślinka cały rok rosła na skalnym ogródku i czuła się dobrze, u mnie
po zimie znalazłam suche badyle – czy to mróz ją zwarzył, czy coś ją wyżarło.
Już miałam kiedyś delikatne drobniutkie szare sedum, częste w Alpach ale
nie widziałam tego w Polsce, tylko w
poznańskiej Palmiarni i w ogrodzie botanicznym – przeżyło u mnie zimę w gruncie
od południowej strony domu, a potem zjadły go doszczętnie jakieś czarne
gąsienice.
Tu także olbrzymie jasne sedum z Meksyku nie przeżyło. Dopiero ostatnim
razem, gdy już zabezpieczyłam moje rośliny na zimę, odkryłam dwa malutkie
kiełki wśród tłoku sempervivum -
przetrwały! Wyjęłam ostrożnie i zimę
spędzą bezpieczniej na moim balkonie. W razie czego przeniosę je do domu.
No a teraz chwyciłam jakieś badziewie, troszkę lepszą trzykrotkę,
właściwie nic specjalnego. Tylko spodobały mi się żyłkowania na listkach – 5
równoległych wzdłuż a od środka poprzeczne – jakby je rysowało dziecko. Na
ciemnozielonym welurze te żyłki są prawie srebrne, a poprzeczne różowe.
Roślinka wygląda na doniczkową, więc jej na zimę w Normandii nie zostawię. A teraz sprawdzam na necie, co to takiego –
i okazuje się, że orchidea! Z płd-wschodniej Azji, łatwa w hodowli, rozmnaża
się przez odnóżki (jak trzykrotka, a mówiłam że podobna).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz