czwartek, 17 października 2013

Ludisia discolor

Dorzuciłam w przelocie na wózek na zakupach w Lidlu. Mam już stamtąd za grosze różne ciekawe roślinki: lawendę, oleander, poprzednio trzy gatunki Hebe (co okazało się, że pochodzi aż z Nowej Zelandii), także z Lidla pochodziły te miniaturowe różyczki w 4 kolorach, co dałam na ozdobę karawany Letycji. Ostatnio zabezpieczyłam w gruncie na zimę uratowane białe (4) i 2 z tego piątego mieszanego koloru. Reszta, zasuszona, trafiła pewnie do kosza, choć liczyłam że pod koniec wakacji zostawią u nas rośliny. Dostaliśmy już od nich palmę i eukaliptus, gdy zrobiły się za duże do trzymania w mieszkaniu. Niestety, nie przeżyły zimy. Także zdechł stary figowiec po matce Gérarda. Bambusy także padły. Zbyt egzotyczne gatunki źle się chowają w Normandii. Zobaczę na wiosnę co się dzieje z moim oleandrem i z tymi trzema hebe.
Za to miła niespodzianka: przeżyło to sedum z Meksyku, co Gérard dostał w Rosny od jakiejś babci za pomoc w ogródku. Było otoczone masą sempervivum jubabrbe (brody Jupitera), co owszem, dekoracyjne ale tu pospolite. W Rosny pod Paryżem roślinka cały rok rosła na skalnym ogródku i czuła się dobrze, u mnie po zimie znalazłam suche badyle – czy to mróz ją zwarzył, czy coś ją wyżarło.
Już miałam kiedyś delikatne drobniutkie szare sedum, częste w Alpach ale nie widziałam tego w Polsce, tylko  w poznańskiej Palmiarni i w ogrodzie botanicznym – przeżyło u mnie zimę w gruncie od południowej strony domu, a potem zjadły go doszczętnie jakieś czarne gąsienice.
Tu także olbrzymie jasne sedum z Meksyku nie przeżyło. Dopiero ostatnim razem, gdy już zabezpieczyłam moje rośliny na zimę, odkryłam dwa malutkie kiełki wśród tłoku sempervivum  - przetrwały!  Wyjęłam ostrożnie i zimę spędzą bezpieczniej na moim balkonie. W razie czego przeniosę je do domu.

No a teraz chwyciłam jakieś badziewie, troszkę lepszą trzykrotkę, właściwie nic specjalnego. Tylko spodobały mi się żyłkowania na listkach – 5 równoległych wzdłuż a od środka poprzeczne – jakby je rysowało dziecko. Na ciemnozielonym welurze te żyłki są prawie srebrne, a poprzeczne różowe. Roślinka wygląda na doniczkową, więc jej na zimę w Normandii nie zostawię.  A teraz sprawdzam na necie, co to takiego – i okazuje się, że orchidea! Z płd-wschodniej Azji, łatwa w hodowli, rozmnaża się przez odnóżki (jak trzykrotka, a mówiłam że podobna). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz