Nie było ich dwa dni. A wiatr
tam wył i lało podobno jak z cebra. Dopiero gdy wyjeżdżali pogoda zrobiła się
wiosenna. Ja bez nich czułam się potwornie. Nie wiem czy tęskniłam, ale samotnie moje zwykłe zajęcia były bez znaczenia.
od razu zmieniły się proporcje. Nawet lepiej mi się gada czy pisze czy siedzi w
nocy na kompie gdy pies śpi u mych nóg a Gérard za plecami. Sama ich obecność wystarcza?
U mnie wszystko dobrze (tylko
nie napisałam znowu całej masy kartek!) ale u mojej najbliższej przyjaciółki
się sypie... Że Denis ma raka –słyszałam; ale teraz jest już w soins palliatifs
– czyli już nic nie można poradzić. Raczej nie wyjdzie stamtąd żywy. Lecz jeszcze żyje a już jego siostry kłócą się
z Daną nad jego głową o srebre łyżeczki i lodówkę. Domek trzeba będzie zwolnić - Dana nie ma na komorne. Tylko ma
znajomego co przechowa jej meble, Gérard pomoże w przeprowadzce. A Dana też
idzie na poważną operację serca i ja mam w jej domku 10 dni popilnować kota...
No cóż, różnie bywało. Ale zawsze
spadamy na cztery łapy.
Wesołego Nowego Roku. I
postarajmy się go przeżyć.
Samych dobroci w Nowym Roku i przeżyjmy go ;)
OdpowiedzUsuń