Sprzątam. Gérard wziął psa i wyjechali do
Normandii, dopatrzyć.
Na pytanie: - A ja?
Usłyszałam: - Nie ma miejsca. Musiałem nawet
położyć siedzenia. Chyba, że pies będzie w twoich nogach.
Akurat! Wgramoli się natychmiast na kolana i
będzie zasłaniał cały widok, jak duża krowa. Jego
babka była taka sama.
- Zresztą pies znosi lepiej niż ty deszcz
i zimno.
Zrezygnowałam dość łatwo. Sprzątam,
korzystając z okazji, że nikt mi pod nogami się nie pęta. Wygotowałam w proszku
zalany winem obrus – wyszedł idealnie!
Przetarłam okno zasmarowane od środka przez psa a z zewnątrz przez
gołębie.
Paskuda wrócił, już trzecią zimę będę go
podkarmiać. Okazało się, że przepada za krokietkami dla psów. Łyka je w
całości, choć są większe od grochu.
- Niedługo zacznie szczekać – mówi Gérard.
Tylko pies (prawdziwy pies ogrodnika)
zaczaja się z drugiej strony, wyskakuje i straszy. Mój stary gołąb może dostać
zawału.
Mieliśmy miłe Święta u Xaviera. Tzn Wigilię u nas, we dwoje. Dopiero na
drugi dzień pojechaliśmy z prezentami.
Laickie Święta to święto dzieci: spotkanie rodzinne i
prezenty. Już zapomniano, że to było chrześcijańskie święto narodzin Jezusa.
Już ani szopki, ani kolęd. Na kartkach pocztowych i świątecznych dekoracjach
podobno motywy religijne zabronione...
Była w rogu stołu mała sztuczna choinka z
gwiazdorem, pełno zapakowanych prezentów, dobre jedzenie. W telewizji
(zapalonej stale ale z wyciszonym dźwiękiem) leciała bajka Disneya potem
nieśmiertelny "Mały domek na prerii" . Wykrzyknełam:
-
Ależ to leciało jeszcze jak tatuś był w wieku Manon! To na wzór tego domku papi sobie na swoim terenie w Normandii
postawił domek!
Potem były Simpsony a potem druga część
Shreka. I akurat podczas mojej ulubionej sceny, jak król zamienia się w żabkę,
zaczęliśmy się żegnać
Letycja dostała wczoraj trzy pakiety
kosmetyków, różne perfumy co Manon kolejno mi prezentowała do wąchania. Jedne
od Paco Rabane, ale te od Thierry Muglera to miały zapach dużo ciekawszy.
Gérard ofiarował Xavierowi jeden ze swoich
aparatów fotograficznych – i jak zwykle w ostatniej chwili musiałam znaleźć do
niego instrukcję, płytkę CD. (Pudełko Gérard zachował).
- A gdybym musiała się jeszcze przed
wyjściem wymalować, to byłaby katastrofa!
Przed wyjazdem jeszcze Xavier dał
Gérardowi jeden ze swoich starych telewizorów (w salonie mają olbrzymi). Ten od
Xaviera działa – okazało się, że problem był z anteną.
No bo ja nie używam tele, nie mam...
Gérard jest zadowolony. Następna rozrywka dla
niego więcej. Podłączył, uruchomił, nawet kask do niego zakłada uprzejmie.
Bo ja jednak mam trochę ZA (zespół Aspergera)
i jakieś gadanie za plecami okropnie mi przeszkadza. Nie mogę się wtedy skupić na tym co myślę, czytam, piszę. (Nie rozumiem, jak inni potrafią odrabiać
lekcje przy muzyce. ZA nie mają tej
podzielności uwagi – jak stare komputery, co na raz wykonywały tylko jeden
program.)
I pogoda była śliczna, wiosenna. Jest coś
w świetle słonecznym na polach. A jak wyszłam z psem – bo za domem Xaviera jest
las i kawałek łąki – to w trawie już kwitły pierwsze mlecze i stokrotki.
Tylko pies się nie popisał. Podczas
poprzedniej wizyty na urodziny Xaviera, nasiusiał a teraz nabrudził jedzeniem –
no bo ktoś mu dał do wylizania całą muszlę przegrzebka a nie tylko muszelkę – a
potem Letycja i Manon zauważyły głośno, że pies hm, źle pachnie. (Mi też trochę
podpadło.) Więc Gérard go zaciągnął pod prysznic, ale już po powrocie. Zalali całą łazienkę i było pełno kłaków wszędzie.
Następnym razem trzeba go będzie wykąpać wcześniej.
Także Letycji chyba się nie podobało że pies
bez zaproszenia zajmuje dwa najlepsze miejsca na kanapie przed telewizorem.
Co jeszcze było miłego: Xavier triumfalnie
pokazał książeczkę kupioną okazyjnie na
jakiejś braderie za 1 euro: metoda Boshera, na niej ja ich czytać uczyłam a oni
mnie wymawiania tych różnych francuskich akcentowanych "e", co tylko
francuskie ucho odróżni. Teraz Manon ją długopisem uzupełnia, a 5-letni Néo już
sylabizuje swoje pa pi po. Już zna samogłoski.
- Ale, Manon, nie gryzmoli się długopisem po
książkach! Tylko delikatnie ołówkiem, żeby można było zmazać gumką. (I musiałam ze
trzy razy powtórzyć.)
- Brawo, Néo! - Ale Letycja powinna to czytać z dziećmi. Nie wystarczy kupić
książeczkę. Jeszcze należy i zachęcać dziecko. I nie więcej niż jedną stronę
dziennie.
Ale przy starszej siostrze Néo nauczy się
prędko.
Za to prezenty Letycji dla Manon uważam za
co najmniej dziwne. Dwie lalki jak dwie złe czarownice: obie w minispódniczkach
lecz biała to przerobiona na nowocześnie zła Królowa Śniegu a druga, brązowa,
wypindrzona jak arabska dziwka. Ja bym takich lalek nie
dawała dziecku. Także w prezentach pod
choinkę: duże pudło a w nim: zaprojektuj ubranka – i szkice już gotowe, tylko
przerysować i pokolorować.
- Może Manon zostanie stylistką – marzy
Letycja.
- Pff...
Córeczka Xaviera ma projektować jakieś głupie ciuchy dla arabskich
licealistek z przedmieścia? (Już i tak wyglądają jak dziwki.) – Ale tego na
głos nie powiedziałam. ("Za moich czasów" prawdziwe studia i
prawdziwy zawód to był: lekarz, prawnik, nauczyciel, inżynier... Dziś ta
hierarchia społeczna się bardzo zmieniła.)
Coś mi już podpadło, że Gérard sarkał, że u
Letycji "coś nie tak" z jej inteligencją.
- Cicho, co nas obchodzi? To żona Xaviera, jego sprawa. Najważniejsze,
że urodziła mu troje udanych dzieci, dom czysty, oboje nie piją, nie palą. Dzieci też czyste, nie zestresowane i nie zaniedbane.
"Przesmradzasz" tj szukasz dziury w całym.
Nawet ślub wzięli gdzieś po drugim dziecku.
Letycja wspomniała mi o tym, pokazując obrączkę.
27/12/12
doczepie sie, ale co jest chrzescijanskiego w Swietach?? data? Jezus urodzil sie w Czerwcu, tradycja drzewka jest z Niemiec, koledy, dekoracje, prezenty to bylo juz wczesniej; karp to komunistyczna 'tradycja'
OdpowiedzUsuńsame dogmaty dotyczace Jezusa byly glosowane
z chrzescijanstwa nie wyszlo nic dobrego od 3. wieku, a to co sie nazbieralo to najczesciej ukradzione zwyczaje innych
A co mi do tego? Ja wspominam tradycje z MOJEGO dziecinstwa.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń