piątek, 21 grudnia 2012

Jestem szczęśliwa


Ciasno, że przejścia w pokoju są jednoosobowe, trzeba się przeciskać. Budzę się co dzień w psim legowisku pełnym pogryzionych plastikowych butelek, kijów, strzępów papierków i już trzeciej szczotki. Ale łatwo wszystko sprzątnąć. Na Święta jedziemy do Xaviera – jeszcze trzeba ustalić czy w Wigilię czy raczej już w Boże Narodzenie. Ale jego teściowie mieszkają bliżej, a wszyscy na raz się nie zmieszczą.  Przygotowuję prezenty. Rano dzwonił François (drugi syn Gérarda). Też zaprasza, ale tam podobno trudno z parkingiem, może wiosną w Normandii. Ma dwuletniego synka, jego żona (?) nazywa się Aja, pochodzi z Algerii, a wiosną urodzi bliźnięta. W rodzinie Gérarda zawsze było dużo dzieci.
Teraz pojedziemy na zakupy, znowu będę dostawać wyładowany wózek z Auchana. Trzeba poszukać jeszcze parę zabawek  i pluszaka dla najmłodszej córeczki Xaviera.
Wróciliśmy z zakupów. W Auchanie pluszaki były nijakie, czy nawet głupie. Ale obok, u Chińczyka, znaleźliśmy prześliczne. Gérard znalazł pieska (raczej niż misia), ale siedzący, bury. Ma zakladaną kurteczkę z kapturkiem i bardzo sympatyczny wyraz pyszczka. Jedno oczko z doszytą ukośnie powieką daje mu wyraz zawadiacki. Ładny. A ja w stosie pluszaków zachwyciłam się różowym konikiem? Źrebięciem pegaza? Bo ma na plecach dwa zalążki skrzydeł. I mały róg na czole (tatuś był jednorożcem).
- Spójrz, jaki jego fioletowy ogon jest jedwabisty. Jak myślisz, czy Manon nie jest za duża na pluszaka?  (Ale Ewa, moja siostrzeniczka, lubiła swoją różową ośmiorniczkę prawie do matury. ) Jak co, to da go młodszej siostrzyczce.
- Bierz, jeśli chcesz, ale to ty za to płacisz.
Patrzę na cenę – 8 euro (stać mnie). Jeszcze dla Lylo (ma imię po bohaterce jakiegoś komiksu) chwytam 3 pary maleńkich skarpeteczek na niemowlęce nóżki – w trzech kolorach, z wywiniętym mankiecikiem a na nim aplikacja – maleńkie zielone listki. Niekonieczne, ale prześliczne.
 Potem Gérard wybiera dla swojego psa jeszcze jedną smycz z łańcucha (bo dłuższa i jeszcze solidniejsza), szeroką obrożę, bo stara robi się ciasna, różne sztuczne kości.
Tylko że jak w domu zmieniał te obroże, starej (bardzo dobrej, podwójnej grubości, skórzanopodobnej) nie odłożył gdzieś wyżej, bo Gérard jest bałaganiarz, a znowu pies myślał że co na ziemi to dla niego.   
Po minucie kładę na odpoczywającym Gérardzie dwa kawałki obroży przed chwilą jeszcze całkiem dobrej.
- To nie zęby, co ona ma, lecz piła!
A sąsiadce akurat suka się oszczeniła. By się przydało.
Na internecie i znajomi co mieli labradora (bo jak wyprowadzam psa to inni właściciele piesków parę słów zamienią) wszyscy opowiadają, że ten pies pożera buty, meble i nie wiadomo co jeszcze, bez przerwy.  Nasz szybko zrozumiał że butów nie wolno, ale ma dużo kijów, sztuczne kości i inne rzeczy do gryzienia. Rano posprzątam strzępki i wszyscy są zadowoleni.
No, w zeszłym miesiącu pies mi nadgryzł okno. Bo w mieszkaniu gorąco, przegrzewane z geotermii. Co ja, zmarźlak, uważam za dużą zaletę. Ale trzeba okno trzymać otwarte lub choć uchylone. Też dobrze, ja palę. Pies, pochodzący z okolic podbiegunowych, lubi chłodniej. Układa się w przeciągu, śpi pod otwartym oknem. A jak nie śpi i się nudzi, to gryzie co popadnie. Okna wysokie, prawie od sufitu do podłogi, i tam od zewnątrz w każdej ramie wokół szyby jest rowek a w nim kauczukowa czy gumowa uszczelka. Przekrój formatowany, że można wcisnąć w rowek prawie całą. I pies zahaczył zębami, wyciągnął, podgryza i wyciąga dalej.
Gérard mówi, że zna kogoś kto pracuje czy ma do czynienia z takimi oknami i się wystara. Mi nie przeszkadza, na razie nie wieje ani nie zacieka, mieszkamy dalej.
Potem jeszcze Gérard mnie podwiózł zawieść łapówkę pani Marii. Łapówkę nie łapówkę, nic od niej w tej chwili nie potrzebuję – ale ostatnim razem poświęciła nam całą godzinę, radząc nam jak najlepiej i moja przyjaciółka Dana z jej rad jest bardzo zadowolona. A ja też pamiętam komu zawdzięczam moje ciepłe i wygodne gniazdko.  Zawsze składam alkohol i słodycze – ale wszystko ma być w najlepszym gatunku. Czekoladki Rochers Suchard w złotych papierkach i pudełku z najlepszego plexi, dobrym potem nawet na przechowywanie starych listów miłosnych i jako alkohol Baleys krem z whisky – bardzo wytworny ladies drink.
I pani Maria mnie aż pocałowała.
Potem Gérard przypomniał, żeby zajść do konsjerża. Akurat był w swojej loży, wręczał komuś paczki cukierków za jakieś bony świąteczne, co i ja znalazłam w swojej skrzynce. (Dostałam też, i nie cukierki, ale bdb trufle dla dorosłych, z których większość zjadł Gérard natychmiast . Także to pudło czekoladek od Xaviera – ja zjadłam z niego jedną a resztę Gérard. )  
Ale teraz konsjerż mówi, że ok, załatwione, ma wolne miejsca na parkingu strzeżonym, wyznaczył mi parking i numer miejsca – tylko muszę jeszcze z tym papierkiem przejść się do administracji, podpisać kontrakt a dopiero potem dostanę badge co otwiera  elektroniczny brzęczyk.
Gérard się ucieszył, zaraz mnie te parę kroków wysłał, a tam:
- Skontaktujemy się z panią. Moja koleżanka, co się tym zajmuje, wraca w poniedziałek...
I tyle. Na razie Gérard parkuje na ulicy przed domem i już zarobił jeden mandat za nieprawidłowe parkowanie.

W początkach grudnia byliśmy na urodzinach Xaviera. Rzeczywiście ciasno (choć miło, czysto i ślicznie). Dzieci śpią w piętrowych łóżeczkach. Zawiozłam w "głupim" prezencie rzecz którą chciałam może dla siebie, lecz była nieco za droga (20 euro) – ale rozśmieszyła mnie raz w Paryżu wprost nieprawdopodobnie. Figurka ok. 20 cm królowej angielskiej – każdy od razu pozna że to ona, ale by już nikt nie miał wątpliwości, ma mały diadem na głowie i w klapie duży order. Czarną torebkę, która się otwarła. A drugą podniesioną ręką pozdrawia zebrane tłumy, odbiera paradę... Właśnie to wnętrze torebki, czarna prostokątna płytka, jest baterią słoneczną, co oświetlona daje prąd wystarczający na ruchy podniesionej dłoni. Całość jest niesłychanie komiczna – nie wiem dlaczego. To samozadowolenie?
- Muchy odgania – powiedział Gérard.
Ten prezent został przyjęty. Za to 100 euro w kopercie Xavier nie chciał.
- Co ty? Nie jestem dzieckiem.
(Nie zmarnuje się. Gérard wetnie.) 

3 komentarze:

  1. Piszesz że jesteś szczęśliwa - cieszę się z tobą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. OK, thx. Ale czy mozesz sie podpisac?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń