niedziela, 13 stycznia 2013

Zimno!


Zimno! Wilgotno, od trzech dni nie widac slonca. Niebo szare, zimna mgla sie skrapla. Fuj, jak zimno, wilgotno i paskudnie! To absolutnie nie warunki dla mnie.
Zaziebilam sie! Od trzech dni jade na aspirynie. Podloga z jasnych kafelkow, tylko gdzieniegdzie dywanik. Zimne, ze dwie pary skarpetek nie wystarczaja. Dopiero po paru dniach znalazlam jakies pantofle plazowe. Z jaskrawo-zoltej gumy, ohydne, ale przynajmniej izoluja.
A u mnie bylo ogrzewanie z podlogi, chodzilam boso, siedzialam na kompie w podkoszulku. Tu siedze w dwuch swetrach i czuje sie zziebnieta. Jest klimatyzacja, nastawialna z dokladnoscia do stopnia, ale u mnie bylo dobre 25°!
(Marudze, wiem, ale w zimnie mam paskudny humor.)
A najgorsze, ze palic wolno tylko na balkonie! To samo mialam u Wladka: nie dosc ze zima latwo sie zaziebiam, to jeszcze gdy podniecona rozmowa czy tematem na necie siegam po papierosa - to musze rozmowe przerwac i wyjsc na balkon albo zamknac sie w lazience. Jak w takich warunkach mozna komunikowac? Rzucic palenie (co mi sugeruja niepalacy)? Chyba zwariowali! Wiem od mlodosci, ze papieros jest pierwsza i ostatnia przyjemnoscia (ten slynny ostatni papieros skazanca). I ja, w mlodosci, gdy swiat mi sie walil z powodu jakiegos zawodu milosnego, wiedzialam, ze gdyby mi zabraklo papierosow, to duzo bardziej bym cierpiala. (Wniosek: przezyje, z paczka sportow w kieszeni jeszcze nie jest tak zle.) Czyli mam wiedziac o tym na przyszlosc i nie dac sie zlapac w zadne blizsze zamieszkiwania razem z niepalacymi.
Latem tu moze byc ladnie: z olbrzymiego tarasu widok na doline otoczona wzgorzami, gdzieniegdzie skupisko domkow. Piec wsi - mowi Dana. Ale do najblizszego sklepiku jest 6 kilometrow. Tylko dla samochodziarzy, a ja bez.
Mam tu pilnowac kota. Czarny, ciezki, chyba kastrowany bo jakis malo ruchliwy i malo towarzyski. Caly dzien spi w szafie. (Mowilam, ze kastracja odbija sie na ich urodzie i ich inteligencji. Kotka Gerarda tez byla depresyjna idiotka. Dlatego, gdy Gerard pytal, co z nowym psem, powiedzialam: Nie!)
Dana w szpitalu. Operacje przezyla, teraz wraca do formy. Juz pyskuje w telefonie, czyli wszystko w porzadku.
Mam telefony jej przyjaciol: Jean-Luc wracajac z pracy przejezdza kolo mnie i moze mi przywiezc bagietke czy zrobic wieksze zakupy.
Ksiazki srednie. Dana spakowala swoje, zostaly Denisa a w nich - niewiele do czytania. Jeden Tom Sharpe, dwa tomy Daniela Pennaca (saga o Belleville). Absolutnie nic z zakresu philosophia perennis.
A Dany komputer nie ma nawet gier! Nawet sapera! (Jak ci ludzie zyja?) Ale w potrzebie znalazlam pasjans.org a tam kilka dobrych logicznych i nawet Zume on-line. W niektorych mozna sie wpisac i porownac wyniki. W qubes wygrywaja jakies polskie nicki, ale w Zumie gracze sie wpisuja nawet chinskim czy arabskim alfabetem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz