Od dwóch
dni wiatr, że nic tylko na miotle latać. Ciepło, można jeszcze w krótkich
rękawkach. Niebo niebieskie, chmurki białe, prawdziwe, z pary wodnej. Tych
ciężkich i brudnych z chemitrailsów najwyżej 1/4. Trawniki w drodze do
przystanku (wybieg naszych piesków) białe od stokrotek. Kilka ostatnich mleczy,
jastrzębce przekwitły i znikły. Większość roślin ma swój sezon.
Mam
jechać do Polski, ale nie chce mi się i zwlekam. Przed zaduszkami na pewno będą
zapchane autobusy. Miło byłoby w Polsce zanieść świeczki. O grób matki kuzynka
zadba, ale moje kochane babcie? Jeśli pojadę na początku miesiąca, to też
zdążę...
Tu
będzie Halloween, dzieciom z bloku trzeba kupić parę kilogramów cukierków.
Potem urodziny tonton Pierrot'a, na które zaprasza. Bardzo go lubię i dawno ich
nie widziałam. Gerard też będzie miał i chce je obchodzić razem. (To chętnie
opuszczę, za dużo ludzi.)
Jestem
cała w nerwach z tego wiatru, a robię się wredna, że sama z sobą nie mogę
wytrzymać. (Mistral w Marsylii też tak na ludzi działał.)
- Pies śmierdzi!
- Nie
bardziej niż zwykle – mówi Gérard. – Normalny zapach psa.
Nieprawda.
Jedzie mu z lewego ucha. Weterynarz mu po zakropleniu wycierał watą, a Gerard
zakroplił i nie wytarł. Pies łazi z zatkanymi uszami, wytrząsa się i cuchnie. I
nie bardzo pozwala się dotknąć.
Poza tym ma parchy.
- Nasz pies sparszywiał – mówię do
Gérarda. – Mamy parszywego psa.
Drapał się na potęgę, zaglądam – a
tam pełno pryszczy. O cholera! Mnie też
coś pogryzło ostatnim razem w Normandii. Na szczęście przeszło po prysznicu i
wytarciu się spirytusem. Sezon kleszczy minął, a teraz są podobno jakieś "aouty"
(sierpniówki) co się trzymają w wysokich trawach. Gryzie gdzie skóra
najdelikatniejsza, włazi w pachy i w pachwiny. Mi przeszło, a psa nie
wykąpaliśmy. No to psa pod prysznic a potem smarujemy. Ja optuję za spirytusem,
i kupiłam jeszcze dwa opakowania, Gérard radzi betaminę. Nieco przechodzi, choć
pies się drapie nadal.
Wszystko
mnie dziś denerwuje. (28/10/2013)
Nie chcę
mi się jechać. 6-tego mam samolot za 30 euro (w środy i
niedziele lata do Poznania). Autobus jest co dzień, za jakieś 70 euro i jedzie 20
godzin. A ja nie mogę się zdecydować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz